Kwiecień 2022

Zaproponowano wyjaśnienie tajemniczych rozbłysków radiowych w galaktyce M81

Międzynarodowy zespół astronomów zbadał tajemnicze rozbłyski zwane szybkimi rozbłyskami radiowymi(FRB). Na tapetę wzięto zjawiska FRB w spiralnej galaktyce M81. Wyniki, opublikowane w czasopiśmie Nature, pomagają wyjaśnić naturę emisji energii, których przyczyny są wciąż nieznane.

 

Naukowcy zaobserwowali źródło szybkich rozbłysków radiowych FRB 20200120E, które odkryto w 2020 roku w kierunku konstelacji Wielkiej Niedźwiedzicy. Udało im się odkryć, że źródło znajduje się w gromadzie kulistej galaktyki M81 w odległości około 6,5 lat świetlnych od centrum gromady. 

 

Gromady kuliste składają się ze starych gwiazd, co podważa powszechne przekonanie, że rozbłyski radiowe są powodowane przez młode magnetary, gwiazdy neutronowe o niezwykle silnych polach magnetycznych.

 

Autorzy sugerują, że FRB 20200120E jest gwiazdą neutronową o silnym polu magnetycznym, powstałą albo w wyniku akrecyjnego kolapsu białego karła, albo w wyniku połączenia się gwiazd kompaktowych. Wiadomo, że zwarte układy podwójne są aktywnie formowane wewnątrz gromad kulistych.

 

Szybkie rozbłyski radiowe pojawiają się w ciągu kilku milisekund i towarzyszy im uwalnianie w przestrzeń kosmiczną ogromnej ilości energii - takiej, jaką Słońce emituje przez kilkadziesiąt tysięcy lat. Większość badaczy przypisuje to zjawisko przyczynom naturalnym, takim jak wybuchy supernowych, zderzenia gwiazd neutronowych, aktywne czarne dziury czy magnetary.

Dodaj komentarz

Tajemniczy pierścień w kosmosie może być pierwszą znaną międzygalaktyczną supernową

Wszechświat nie jest chaotyczną przypadkową konstrukcją. Większość gwiazd jest połączona w galaktyki, które są oddzielone ogromnymi, prawie niewyobrażalnymi odległościami. Przestrzeń między galaktykami – przestrzeń międzygalaktyczna – jest niezbyt gęsta w materię, ale nie całkowicie pusta; tam też od czasu do czasu pojawiają się pojedyncze gwiazdy. Być moze po raz pierwszy uzyskano na ich obecność bezpośredni dowód.

 

Astronomowie uważają, że znaleźli dowody na śmierć jednej z tych samotnych zbuntowanych gwiazd. Niedaleko Wielkiego Obłoku Magellana, galaktyki satelitarnej, która obraca się wraz z Drogą Mleczną, odkryto tajemniczy i zaskakująco schludny okrąg emitujący fale radiowe, który wisi w przestrzeni i nazywa się J0624-6948.

 

Jeśli brzmi to znajomo, to jest ku temu powód. Ostatnio astronomowie byli zaskoczeni kilkoma tajemniczymi kręgami kosmicznymi emitującymi fale radiowe, zwanymi ORC - Odd Radio Circles - Dziwne Kręgi Radiowe.

 

Astronom Miroslav Filipović z University of Western Sydney w Australii nie przegapił podobieństwa. Kiedy początkowo odkryto ten niemal idealnie okrągły obiekt radiowy, myślano, że to kolejny ORC, ale po naszych dodatkowych obserwacjach stało się jasne, że ten obiekt jest znacznie bardziej prawdopodobny.

 

ORC zostały po raz pierwszy odkryte przy użyciu jednego z najpotężniejszych radioteleskopów na świecie, Australian Square Kilometer Array Pathfinder (ASKAP) w Australii. Obiekty te wydawały się ogromne i odległe. Naukowcy uważają obecnie, że ORC są wynikiem procesu energetycznego w tych centralnych galaktykach, chociaż dokładna natura tego procesu jest nieznana.

 

W rzeczywistości jest prawdopodobne, że ORC są w rzeczywistości sferami. Powodem, dla którego wyglądają jak pierścienie, jest perspektywa; na krawędziach występuje większa gęstość promieniowania wzdłuż naszej linii widzenia.

Istnieje jednak kilka kluczowych różnic między J0624-6948 a ORC. Brak widocznej galaktyki centralnej w J0624-6948 jest ważny, ale sam w sobie nie decydujący. Indeks widmowy emisji radiowej jest bardziej płaski niż w przypadku ORC, a pozorny rozmiar J0624-6948 jest również inny - jest większy niż w przypadku innych ORC.

 

Filipović i jego zespół rozważali szereg możliwości, które mogą prowadzić do obiektu podobnego do ich obserwacji. Wśród nich jest znacznie większy ORC, a także superrozbłysk, który powstał na gwieździe w pobliżu centrum Galaktyki, lub dżet z odległej aktywnej supermasywnej czarnej dziury. W efekcie jeden scenariusz okazał się najbardziej zgodny z obserwowanym zjawiskiem.

 

Najbardziej prawdopodobnym wyjaśnieniem jest to, że obiekt jest międzygalaktyczną supernową będącą pozostałością po wybuchu gwiazdy na obrzeżach Wielkiego Obłoku Magellana, która przeszła w pojedynczą degeneracyjną supernową typu Ia, co sugeruje eksplozję dwóch gwiazd krążących wokół siebie. Oznacza to, że prawdopodobnie odkryliśmy unikalną pozostałość po supernowej, która rozprzestrzeniła się w rozrzedzonym ośrodku międzygalaktycznym – medium, którego nie spodziewalibyśmy się znaleźć w takim obiekcie. Nasze szacunki wskazują na wiek od około 2200 do 7100 lat.

 

Chociaż pozostałości po supernowych nie wydają się być tak pięknie zaokrąglone, nie jest to bezprecedensowe. Udokumentowano kilka takich przykładów, takich jak oszałamiający obiekt w kształcie oka SN 1987A w Wielkim Obłoku Magellana. Jeśli naukowcy mają rację, J0624-6948 będzie pierwszą zidentyfikowaną międzygalaktyczną pozostałością po supernowej – przypominającą bańkę sferą wyrzucaną na zewnątrz. Zgodnie z pomiarami zespołu, połączenie z Wielkim Obłokiem Magellana ma rozmiar J0624-6948 około 155 lat świetlnych.

 

Dalsze obserwacje mogą pomóc w rozwiązaniu niepewności. Ponadto dodatkowe obserwacje przy użyciu sieci radioteleskopów, takich jak ASKAP i jego południowoafrykański odpowiednik MeerKAT, pomogą zidentyfikować bardziej niezwykłe kręgi radiowe na niebie. Znalezienie więcej da nam lepszy obraz ich zasięgu i różnorodności, dając nam większą szansę na zrozumienie, czym one są.

 

Badanie zostało opublikowane w Monthly Notices of the Royal Astronomical Society.

Dodaj komentarz

Znaleziono nowe dowody na istnienie wody i wiatru na Marsie

Zespół międzynarodowych naukowców z Chin, Kanady i Niemiec znalazł nowe dowody na istnienie wody i wiatru na Marsie. Odkrycia dokonano za pomocą chińskiego łazika Zhurong. Wyniki badań opublikowano w czasopiśmie Nature Geoscience.

 

Zhurong przybył na Marsa w maju 2021 roku. Od tego czasu zdołał przebyć 450 metrów w rejonie równiny Utopia na północnej półkuli planety w 60 marsjańskich dni. Eksperci sugerują, że miejsce to było wcześniej wypełnione wodą.

 

Dane z kamer łazika wykazały, że część równiny, po której podróżował łazik, była dość płaska i miała niewiele kamieni. Analiza poczty z tego obszaru ujawniła te same wskaźniki, co w innych częściach planety. Jednak powstały materiał filmowy pokazywał małe wyrzeźbione linie na skałach, które prawdopodobnie zostały utworzone przez uderzenie wiatru. W niektórych skałach naukowcy znaleźli również ślady erozji wodnej.

 

Na kadrach z orbitera eksperci zauważyli zmarszczki na powierzchni Marsa, które przypominały wydmy na Ziemi. Podobno powstały pod wpływem wiatru. Naukowcy uważają, że najprawdopodobniej już nie występuje na tej planecie.

Dodaj komentarz

Pluton emituje ogromne ilości promieniowania rentgenowskiego

Naukowcy odkryli, że Pluton emituje ogromne ilości promieniowania rentgenowskiego. Eksperci obecnie nie są w stanie wyjaśnić tego zjawiska na podstawie danych, które posiadają.

 

Pluton został zaliczony do grona planet karłowatych, podobnie jak inne planety z Pasa Kuipera, który znajduje się za orbitą Neptuna. Jednakże, planeta nie przestała przyciągać zainteresowania specjalistów, a dane zebrane przez sondę New Horizons, przelatującej niedaleko Plutona w 2015 roku, przyniosły jeszcze więcej zagadek. Niedawno amerykańscy astronomowie odkryli, że planeta ta emituje bardzo wysokie dawki promieniowania rentgenowskiego.

 

 

Wiele ciał niebieskich w Układzie Słonecznym generuje promieniowanie rentgenowskie. Fale te powstają z interakcji wiatrów słonecznych z atmosferą planet, która w dużej mierze składa się z azotu i argonu. Promieniowanie rentgenowskie występuje na Wenus i na Marsie oraz wielu innych ciałach niebieskich, np. kometach. Sonda New Horizons pokazała, że delikatna atmosfera na Plutonie jest bardzo zmienna. Przez 248 lat, podczas których Pluton wykonał pełny obrót wokół Słońca po swojej wydłużonej orbicie, jego odległość od gwiazdy zwiększyła się niemal dwukrotnie. Niewielka ilość promieniowania rentgenowskiego dosięgającego Plutona jest również zmienna i powoduje częściowe zamarzanie oraz sublimację azotu i metanu w atmosferze.

 

Perygeum, czyli najbliższy punkt na orbicie od Słońca, wynosi około 4,4 biliona kilometrów. Pluton osiągnął ten punkt ostatnio we wrześniu 1989 roku. W 2015 roku, kiedy sonda New Horizons przelatywała obok planety, a na Plutonie trwało lato, w atmosferze zarejestrowano azot, metan i dwutlenek węgla. Następnie teleskop kosmiczny Chandra poszukiwał na planecie promieni rentgenowskich, które mogły tam występować w tym czasie. Wszystko jednak okazało się być nieco bardziej skomplikowane.

 

 

Promienie rentgenowskie, które zostały zarejestrowane przez teleskop, były o wiele mocniejsze niż się spodziewano. Niewielkie cała niebieskie Układu Słonecznego, które są blisko Słońca, mogą być tak mocno napromieniowane, lecz taki poziom promieniowania rentgenowskiego na Plutonie jest niewytłumaczalny i jego pochodzenie pozostaje zagadką.

 

Autorzy artykułu wysunęli śmiałą hipotezę o możliwości istnienia pewnych mechanizmów, które skupiają wiatr słoneczny, który wzmacnia promieniowanie w atmosferze Plutona. Jednakże, naukowcy nie mają jednoznacznej odpowiedzi na to, co powoduje takie zjawisko.

 

Dodaj komentarz

Na Tytanie istnieją warunki dla powstania życia

Warunki panujące na Tytanie, największym księżycu Saturna, wydają się coraz bardziej obiecujące dla rozwoju form życia. Naukowcy odkryli w gęstej atmosferze planety substancję, która umożliwia budowę błony komórkowej.  

 

Na Ziemi wszystkie błony komórkowe składają się z lipidów, a same komórki to w większości woda. Z kolei na największym księżycu Saturna naziemne warunki dla życia są zbyt surowe – średnia temperatura wynosi tam -149 0C, a morze składa się z ciekłego metanu.

 

Jednak Dr Morin Palmer z Centrum Lotów Kosmicznych imienia Roberta H. Goddarda w NASA wraz z zespołem badawczym odnotowali ślady akrylonitrylu w atmosferze Tytana. Według badań z 2015 roku, akrylonitryl ma szczególne zastosowania w tworzeniu stabilnych, elastycznych struktur niezbędnych do tworzenia błon komórkowych.

 

Palmer twierdzi, że Tytan ma wystarczająco dużo akrylonitrylu w atmosferze, aby powstało 30 milionów błon komórkowych na centymetr sześcienny cieczy w jednym z największych mórz księżyca. Gęsta azotowa atmosfera Tytana i jego metanowe morza są najlepszym „laboratorium” w Układzie Słonecznym w celu zbadania możliwej ewolucji życia, zupełnie obcej dla Ziemi.

 

Dodaj komentarz

Ustalono nowy prawdopodobny wiek Wszechświata

Wiek Wszechświata od zawsze pozostaje niewiadomą. Nauka próbuje co prawda dostarczyć pewnych przybliżeń na podstawie prowadzonych obserwacji, ale wciąż odkrywane są nowe aspekty wskazujące na to, że czas istnienia wszystkiego należy ponownie zweryfikować. 

 

 

W położonym wysoko na pustyni Atacama w Chile prowadzono obserwacje z wykorzystaniem teleskopu kosmologicznego ACT. Astronomowie przyjrzeli się najwcześniejszemu światłu we wszechświecie i ich obserwacje oraz nieco kosmicznej geometrii sugerują, że nasz Wszechświat ma 13,77 miliarda lat, plus/minus 40 milionów lat. 

 

Nowe szacunki odpowiadają ocenie przedstawionej przez standardowy model wszechświata, a także pomiarom tego samego światła wykonanym przez satelitę Planck Europejskiej Agencji Kosmicznej, który mierzył pozostałości Wielkiego Wybuchu w latach 2009-2013.

 

 

W 2019 roku zespół naukowców mierzący ruch galaktyk obliczył, że wszechświat jest setki milionów lat młodszy niż przewidywał Planck. Ta rozbieżność sugerowała, że może być potrzebny nowy model wszechświata. Wzbudziło to obawy, że jeden zestaw pomiarów może być nieprawidłowy.  Teraz mamy odpowiedź, w której i dane z Plancka i dane z ACT zgadzają się. 

 

Badanie zostało opublikowane w Journal of Cosmology and Astroparticle Physics

 

 

Dodaj komentarz

Naukowcy zaproponowali istnienie czarnych dziur wielkości galaktyk

Najnowsze badania sugerują istnienie niespotykanych dotąd gigantycznych czarnych dziur, które w żaden sposób nie mogą równać się z supermasywnymi czarnymi dziurami. Naukowcy nadali nawet nazwę nowym obiektom – zdumiewająco duże czarne dziury.

 

Powszechnie uważa się, że supermasywne czarne dziury powstają w galaktyce macierzystej i rosną do swoich olbrzymich rozmiarów podczas pochłaniania gwiazd i gazu z otoczenia lub w trakcie łączenia się z innymi czarnymi dziurami. Naukowcy przyjęli górną granicę masy supermasywnej czarnej dziury, która wynosi 10 miliardów mas Słońca.

 

Przykładem supermasywnej czarnej dziury jest obiekt o nazwie Sagittarius A*. Znajduje się on w centrum Drogi Mlecznej i posiada masę około 4 milionów mas Słońca. Innym przykładem jest obiekt M87*, którego masa wynosi 6,5 miliarda mas Słońca. Jednak w centrum galaktyki o nazwie Holmberg 15A odkryto czarną dziurę, której masa przekracza górną granicę 10 miliardów mas Słońca.

Galaktyka Andromedy - źródło: NASA

Dlatego zespół naukowców, którym przewodził profesor emeritus Bernard Carr z Queen Mary University of London zaproponował istnienie „zdumiewająco dużych czarnych dziur” (stupendously large black hole – SLAB). Próbowano ustalić, w jaki sposób te monstrualne czarne dziury mogą się tworzyć i jakie mogłyby być potencjalne ograniczenia co do ich wielkości.

 

Naukowcy właściwie nie wiedzą, w jaki sposób powstają i rosną czarne dziury. Jedna z możliwości zakłada, że czarne dziury powstają w swojej galaktyce macierzystej, a następnie rosną, pożerając ogromne ilości gwiazd, gazu i pyłu oraz łącząc się z innymi czarnymi dziurami. Zgodnie z tym modelem, czarne dziury typu SLAB mogą mieć górną granicę około 50 miliardów mas Słońca.

 

Jednak dotychczas odkrywano już supermasywne czarne dziury we wczesnym Wszechświecie o masach zbyt dużych, aby mogły urosnąć w wyniku tego stosunkowo powolnego procesu od czasu Wielkiego Wybuchu. Dlatego przyjęto inną teorię, która głosi, że różna gęstość wczesnego Wszechświata mogła wytworzyć „kieszenie” na tyle gęste, że zapadały się w czarne dziury. Nie podlegałyby one ograniczeniom wielkości czarnych dziur zapadających się gwiazd i mogłyby być bardzo małe lub ogromne.

 

W przypadku bardzo małych czarnych dziur, jeśli istniały, prawdopodobnie wyparowałyby z powodu promieniowania Hawkinga, jednak znacznie większe obiekty mogłyby przetrwać. Przyjmując model pierwotnej czarnej dziury, naukowcy ustalili, że zdumiewająco duże czarne dziury mogą mieć masę od 100 miliardów do 1 tryliona mas Słońca.

 

Oczywiście nie ma żadnych dowodów na istnienie tak masywnych czarnych dziur, a artykuł naukowców ma jedynie rozważyć wpływ takich obiektów na przestrzeń wokół nich. Zdumiewająco duże czarne dziury, gdyby zostały odkryte, mogłyby pomóc wyjaśnić problem ciemnej materii.

 

Dodaj komentarz

W pobliżu gwiazdy Alfa Centauri odnaleziono planetę nadającą się do zamieszkania

Międzynarodowy zespół astronomów odkrył oznaki, że planeta nadająca się do zamieszkania może się znajdować w  wokół Alpha Centauri, układzie podwójnym gwiazd, oddalonym o zaledwie 4,37 lat świetlnych. 

 

Może to być jedna z najbliższych, obiecujących planet potencjalnie nadających się do zamieszkania, chociaż prawdopodobnie nie wygląda zbytnio jak Ziemia, o ile w ogóle istnieje i nie jest po prostu błędem w pomiarach.

 

Czym jest Alpha Centauri? Jest to znajdujący się najbliżej Ziemi układ gwiezdny, składającego się z trzech różnych gwiazd. Istnieją Alfa Centauri A i B, gwiazdy podobne do Słońca, które tworzą bliską podwójną orbitę wokół siebie w odległości około 4,37 lat świetlnych od nas.  Jako trzecia gwiazda z tego układu zaliczana jest też obecnie Proxima Centauri, mały czerwony karzeł, który fizycznie znajduje się najbliżej nas (4,24 lat świetlnych stąd) i ma znacznie słabszy związek grawitacyjny z pozostałymi dwoma gwiazdami.

 

 

To właśnie wokół czerwonego karła Proxima Centauri krążą dwie planety, z których jedna  - Proxima b - wydaje się być egzoplanetą wielkości Ziemi. Na dodatek znajduje się w strefie nadającej się do zamieszkania. Jest to obszar na orbicie gwiazdy, gdzie na powierzchni może tworzyć się woda w stanie ciekłym.  Uważa się jednak, że Proxima b jest blokowana przez przypływy i zalewana przez promieniowanie w postaci wiatru gwiazdnego, co oznacza, że ​​jest mało prawdopodobne, aby nadawała się do zamieszkania.

 

 

Dodaj komentarz

Sekret powstawania wielokątów z wirów atmosferycznych na Jowiszu został rozwiązany

Naukowcy od dawna wiedzą, że w pobliżu bieguna południowego Jowisza tworzą się tajemnicze wiry atmosferyczne, strukturą przypominające regularne wielokąty. W ramach nowych badań astronomowie próbowali zrozumieć przyczynę tego niezwykłego zachowania wirów na Jowiszu, a także na innych gazowych gigantach.

 

Zarówno na Ziemi, jak i na Jowiszu w pobliżu równika planety powstają wiry atmosferyczne, które następnie zaczynają przesuwać się w kierunku biegunów. Jednak na Ziemi wiry zwykle rozpraszają się, gdy przechodzą nad obszarami lądowymi, podczas gdy na Jowiszu - który nie ma żadnej stałej powierzchni - wiry atmosferyczne docierają do biegunów bez przeszkód i z nieznanych przyczyn, gromadzą się w postaci regularnych pięciokątów lub sześciokątów.

 

W nowej pracy naukowej, międzynarodowy zespół ekspertów był w stanie opisać przyczynę tak niezwykłego zachowania wirów atmosferycznych Jowisza. Uczyniono to przy użyciu modelu matematycznego zbudowanego przez Lorda Kelvina, brytyjskiego fizyka i matematyka, około 150 lat temu. 

 

Model ten został skonstruowany przez Kelvina w celu opisania wyników wczesnych eksperymentów przeprowadzonych w 1878 roku przez amerykańskiego fizyka Alfreda Mayera, który umieścił pływające magnesy pierścieniowe w wodzie i obserwował ich spontaniczną orientację w postaci regularnych wielokątów.

Zdaniem zespołu pomysł zastosowania modelu Kelvina do ruchu wirów w atmosferze Jowisza i innych planet olbrzymów nigdy wcześniej nie pojawił się w literaturze naukowej. 

 

Obliczenia przeprowadzone przez naukowców z wykorzystaniem tego modelu wykazały, że na Jowiszu każdy wir atmosferyczny będący częścią wielokąta otoczony jest powłoką obracającą się w przeciwnym kierunku i stanowiącą odpowiednik ziemskiego antycyklonu. Obecność takich struktur zapewnia wzajemne odpychanie wirów, a w przypadku jego braku obserwuje się ich połączenie.

 

Praca została opublikowana w czasopiśmie Proceedings of the National Academy of Sciences.

 

 

Dodaj komentarz

Misja na Wenus pozwoli ustalić tajemnicze pochodzenie Księżyca

Najbardziej popularną teorią co do powstania naszego naturalnego satelity jest zderzenie dwóch ciał niebieskich - Ziemi oraz planety Theia, która była wielkości Marsa. Do zderzenia miało dojść około 4.5 miliarda lat temu. Teoria ta ma niestety swoje wady, dlatego na celowniku uczonych jest teraz planeta Wenus.

 

Teoria zderzenia Ziemi z planetą o wielkości przybliżonej do Marsa pojawiła się około 40 lat temu. Jednak badania skał księżycowych wykazują, że zewnętrzne partie Ziemi oraz Księżyca są bardzo podobne do siebie pod względem geochemicznym. To z kolei sprawia poważny problem dla zwolenników teorii impaktu. Robin Canup z Southwest Research Institute w Boulder twierdzi, że jest to mało prawdopodobne aby ciało niebieskie, które uderzyło w naszą planetę miało taki sam skład co wczesna Ziemia.

 

W zeszłym roku Canup stwierdziła iż w potężnym impakcie mogły brać udział dwie planety, których masa wynosiła około 50% w porównaniu do wczesnej Ziemi. Materiał z tych dwóch ciał niebieskich mógł stanowić około połowę nowo utworzonego Księżyca oraz nowo rozszerzonej Ziemi po takiej kolizji.

 

Według innego badania z 2012 roku, którego autorem jest Matija Cuk z SETI, odległa kolizja z planetą wielkości Marsa mogła mieć miejsce pod warunkiem iż Ziemia kręciłaby się znacznie szybciej niż ma to miejsce obecnie. Gdyby kilka miliardów lat temu dzień na naszej planecie wynosił 3-4 godziny, Ziemia mogłaby wyrzucić odpowiednią ilość materiału do uformowania się Księżyca. Interakcja grawitacyjna pomiędzy ziemską orbitą wokół Słońca i orbitą księżycową wokół Ziemi mogła następnie spowolnić szybkość obrotu, co ewentualnie mogło doprowadzić do dzisiejszej długości doby.

 

Teraz jednak się okazuje, że teoria kolizji dwóch ciał może być prawdziwa. Uczeni doszli do wniosku, że nie znają składu izotopowego na planecie Wenus, która jest podobna do Ziemi pod względem masy i odległości od Słońca. Jeśli Wenus okaże się podobna do Ziemi pod względem geochemicznym, a co za tym idzie podobna również do Księżyca, uczeni będą o wiele bliżej do odkrycia jak powstał nasz naturalny satelita.

 

Zainteresowanie Wenus mogło zostać spowodowane konferencją w Londynie, która miała miejsce we wrześniu tego roku. Profesor nauk planetarnych Dave Stevenson powiedział wtedy, że "jeśli Ziemia i Wenus powstały w podobny sposób, to dlaczego Ziemia posiada naturalnego satelitę, a Wenus nie?" Naukowiec jednak przyznał, że przestał już wspierać teorię iż Księżyc mógł powstać w wyniku impaktu. W trakcie konferencji przedstawił własną teorię, według której nasz naturalny satelita mógł kiedyś zostać dosłownie przyciągnięty przez ziemską grawitację.

 

 

Źródło: http://www.livescience.com/41708-moon-formation-mystery-venus-mission.html

Dodaj komentarz

Strony