Grudzień 2022

Naukowcy zbadali pył kosmiczny starszy od Układu Słonecznego

Około 2020 roku międzynarodowy zespół naukowców ogłosił odkrycie ziaren pyłu w wieku od pięciu do siedmiu miliardów lat w meteorycie, który wylądował w Australii w 1969 roku. Odkrycie to oznacza, że ten pył jest najstarszym materiałem stałym, jaki kiedykolwiek znaleziono na Ziemi. Wiek Układu Słonecznego jest obecnie szacowany na około dwa miliardy lat.

Nie jest to jednak jedyne odkrycie. W lutym inny zespół naukowców ogłosił podobne odkrycie dokonane na innym meteorycie, który również wylądował na Ziemi w 1969 roku, ale po przeciwnej stronie planety.

 

W ramach badania, opublikowanego w Nature Astronomy, zespół kierowany przez Olega Pravdivtseva – fizyka z Washington University w St. Louis, przeanalizował część meteorytu Allende, który wylądował w Chihuahua w Meksyku w 1969 roku.

W szczególności zespół przyjrzał się inkluzji – materiałowi uwięzionemu w minerale podczas jego powstawania. Analiza ta doprowadziła do odkrycia ziaren pyłu, które pochodzą sprzed powstania Układu Słonecznego.

Chociaż nie jest to pierwsze tego typu odkrycie, naukowcom udało się uzyskać nowe informacje na temat pyłu dzięki coraz nowszej technologii i sposobach badań. W najnowszych badaniach wykorzystano próbki z sondy Voyager 1, która również zebrała informacje o pyle przedsłonecznym.

Ostatecznie te nowe badania pokazują, w jaki sposób postęp naukowy pozwala nam zdobywać nowe spostrzeżenia używając starych meteorytów – i w jaki sposób te spostrzeżenia mogą pomóc nam zrozumieć zarówno Układ Słoneczny, jak i wcześniejsze wydarzenia.

 

 

Dodaj komentarz

Satelita pogodowy zaobserwował Wielkie Zaciemnienie Betelgezy

Japońscy astronomowie obserwowali Wielkie Zaciemnienie Betelgezy, które nastąpiło w latach 2019-2020, w niezwykły sposób - za pomocą satelity meteorologicznego. Dzięki satelicie Himawari-8 naukowcy ustalili, że za rekordowy spadek jasności może odpowiadać zarówno chmura pyłu, jak i lokalny spadek temperatury gwiazdy. Artykuł został opublikowany w czasopiśmie Nature Astronomy.

 

Betelgeza jest jednym z najlepiej zbadanych czerwonych nadolbrzymów i znajduje się na końcu swojej ścieżki życiowej - oczekuje się, że w ciągu najbliższych dziesięciu tysięcy lat gwiazda może eksplodować jako supernowa typu II. Między końcem 2019 r. a początkiem 2020 r. Betelgeza przyciemniła się w zakresie optycznym o około 1,2 magnitudo, co stanowiło historyczną minimalną jasność i otrzymało oznaczenie „Wielkie Zaciemnienie”.

 

Astronomowie mieli kilka hipotez wyjaśniających spadek jasności gwiazdy, takich jak lokalny spadek efektywnej temperatury gwiazdy, zaciemnienie przez obłok pyłu, który właśnie uformował się lub przeszedł przez dysk gwiazdy, czy zmiana średnicy kątowej Betelgezy. Hipoteza pyłu otrzymała kilka potwierdzeń, chociaż istniały również dowody na wersje niezwiązane z pyłem.

 

Zespół astronomów kierowany przez Daisuke Taniguchi z Uniwersytetu Tokijskiego powiedział, że był w stanie zaobserwować Wielkie Zaciemnienie Betelgezy w niezwykły sposób przy użyciu japońskiego geostacjonarnego satelity meteorologicznego Himawari-8. Wykonuje zdjęcia całego dysku Ziemi co 10 minut za pomocą instrumentu AHI (Advanced Himawari Imager), który działa w zakresie optycznym i podczerwonym. Jednocześnie za każdym razem w kadr wchodzi obszar przestrzeni kosmicznej wokół krawędzi ziemskiego dysku, w którym znajduje się pewna liczba gwiazd, w tym Betelgeza. Dzięki temu naukowcy byli w stanie skatalogować krzywe jasności Betelgeuse między styczniem 2017 r. a czerwcem 2021 r. przy użyciu danych obserwacyjnych w zakresie długości fali 0,45-13,5 mikrometra i śledzić dynamikę Wielkiego Zaciemnienia.

Dynamika parametrów Betelgeuse na przestrzeni 4,5 roku obserwacji.

Naukowcy doszli do wniosku, że spadek efektywnej temperatury gwiazdy i zwiększona absorpcja promieniowania Betelgeuse przez pył w pobliżu jej fotosfery mogły prawie w równym stopniu przyczynić się do Wielkiego Zaciemnienia. Ponadto możliwe jest, że w dolnej części fotosfery gwiazdy w styczniu 2019 roku pojawiła się fala uderzeniowa, która rozprzestrzeniła się w zewnętrznej powłoce Betelgeuse i przeszła przez wiązkę ciepłego gazu poza fotosferą gwiazdy. 

Dodaj komentarz

LOFAR – radioteleskop do zadań kosmicznych

Niedawno minęła siódma rocznica jego uruchomienia. Pozwala obserwować źródła fal radiowych w przestrzeni kosmicznej, przewidywać kosmiczną pogodę, czy stworzyć największą w historii mapę nieba. Mowa o znajdującym się w podolsztyńskich Bałdach radioteleskopie LOFAR.  To jedna z trzech tego typu stacji, które znajdują się w naszym kraju. Tą „olsztyńską”, oddaną do użytku jako pierwszą w Polsce, od początku zarządzają naukowcy z Centrum Diagnostyki Radiowej Środowiska Kosmicznego na Wydziale Geoinżynierii UWM pod kierownictwem prof. Andrzeja Krankowskiego. Do czego jest wykorzystywana?

LOFAR (LOw Frequency ARray - co oznacza sieć radiową na niskie częstotliwości) zaprojektowany oraz skonstruowany został w instytucie ASTRON w Niderlandach. Nie jest to zwykły teleskop. Tworzy go ponad pięćdziesiąt, rozsianych po całej Europie stacji, z których każda jest wielkości boiska piłkarskiego. W tej zlokalizowanej w Bałdach znajdują się dwa obszary, po 96 grup anten w każdym (łącznie to 3296 anten dipolowych!), odbierających fale radiowe docierające do Ziemi. Dzięki rozproszeniu stacji systemu LOFAR po całym kontynencie, powstała rozległa sieć pozwalająca obserwować równocześnie obiekty kosmiczne z bardzo dużą zdolnością rozdzielczą. 

 

W ramach polskiego konsorcjum naukowego POLFAR, wchodzącego w skład ILT (International LOFAR Telescope), radiowe obserwacje nieba wykonywane są – poza podolsztyńskimi Bałdami – również w podkrakowskich Łazach (Uniwersytet Jagielloński) i w Borówcu pod Poznaniem (Centrum Badań Kosmicznych PAN). Dane odczytane przez polskie stacje przekazywane są z prędkością sięgającą aż 10 gigabitów na sekundę do Poznańskiego Centrum Superkomputerowo-Sieciowego, gdzie są gromadzone i analizowane. Stamtąd, jak wszystkie pozostałe, trafiają do ośrodka w Niderlandach, który jest główną siedzibą europejskiej sieci radioteleskopowej. A jak działają poszczególne stacje?

- Praca radioteleskopu polega na odczytywaniu z kosmicznych szumów radiowych informacji o najbardziej niezwykłych i dotąd nieodkrytych zakątkach kosmosu. Pojedyncze anteny naszego radioteleskopu „widzą” całe niebo, jednak w procesach cyfrowej kontroli całego systemu my „tworzymy wiązkę”, czyli kierujemy analizatory w konkretne miejsce na niebie i dzięki temu odczytujemy fale dochodzące od danego, interesującego nas obiektu. Możliwości pozyskiwania danych są wręcz nieograniczone – wyjaśnia mechanizm funkcjonowania radioteleskopu prof. Leszek Błaszkiewicz z Wydziału Geoinżynierii UWM, na co dzień zarządzający podolsztynską stacją.

 

Do czego wykorzystują LOFAR olsztyńscy naukowcy? 

Zebrane dane pomagają w przełomowych odkryciach. W zeszłym roku, dzięki kilkuletniej pracy naukowców ze wszystkich stacji, udało się stworzyć najdokładniejszą i największą mapę nieba, na której wyróżniono aż… 25 tysięcy czarnych dziur!

Jednak naukowcy z Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie specjalizują się głównie w badaniach jonosfery, pulsarów (rotujących gwiazd neutronowych) oraz Słońca. - Od wybudowania stacji prowadzimy również samodzielne obserwacje i badania. Mamy taką możliwość, gdy raz w tygodniu, przez dobę lub dwie, teleskop przechodzi w tryb "single station mode". To wówczas pozyskujemy dane do niektórych realizowanych w Olsztynie badań – mówi prof. Błaszkiewicz – choć bierzemy też udział w projektach realizowanych całym europejskim systemem LOFAR.

 

To dzięki obserwacji najbliższej nam gwiazdy naukowcy z Olsztyna poszerzają wiedzę o kosmicznej pogodzie, a także… mogą ją prognozować! Dane dotyczące kosmicznej pogody pozyskiwane dzięki badaniom Słońca i jonosfery pozwalają m.in. chronić przed promieniowaniem słonecznym satelity telekomunikacyjne, których niezliczone ilości krążą nad Ziemią.  

 

Kosmiczne odciski palców

-  Interesujące są również pulsary, czyli rotujące gwiazdy neutronowe, zachowujące się jak super dokładne zegary. Pozwalają one na badanie nie tylko fizycznych aspektów tych bardzo egzotycznych obiektów, ale też ich specyficznych sygnałów, rejestrowanych jako tak zwane profile. To swego rodzaju „odciski palców”, które dają na przykład możliwość odkrywania i badania ośrodka międzygwiazdowego na drodze od źródła sygnału w głębokim kosmosie, aż do anteny zlokalizowanej pod Olsztynem – wylicza prof. Leszek Błaszkiewicz.

 

Wspólne badania kosmosu za pomocą systemu LOFAR w najbliższych latach mogą przybliżyć naukowców do wielu przełomowych odkryć. Już dziś mówi się o badaniu przestrzeni kosmicznej sprzed epoki narodzin gwiazd. Dzięki międzynarodowej współpracy, Polscy naukowcy wnoszą znaczący wkład w historię odkrywania kosmosu i początków świata, jaki znamy.

 

 

 

Dodaj komentarz

Astronomowie stworzyli najbardziej szczegółową mapę Księżyca

Najbardziej szczegółowa mapa Księżyca została opracowana przez naukowców z Chińskiej Akademii Nauk i innych ośrodków badawczych. Opublikowali to w Biuletynie Naukowym.

 

Naukowcy przeanalizowali wszystkie dane zgromadzone w ciągu ostatnich dziesięcioleci na powierzchni Księżyca i narysowali je na mapie w skali 1: 2 500 000. Jak twierdzą naukowcy, jest to jak dotąd najbardziej szczegółowa mapa Księżyca.

„Mapy geologiczne Księżyca dostarczają wyczerpujących informacji o warstwach geologicznych, cechach strukturalnych, litologii i chronologii powierzchni skorupy księżycowej, które odzwierciedlają jej ewolucję w warunkach procesów magmowych, katastrofalnych uderzeń i aktywności wulkanicznej. Mapa jest nowoczesną ilustracją kraterów z różnych okresów, rozmieszczenia 17 rodzajów skał i 14 rodzajów struktur geologicznych ”- powiedzieli naukowcy.

Dodaj komentarz

Odkryto czarną dziurę wędrującą po naszej galaktyce

Pierwsze odkrycie czegoś, co wydaje się być czarną dziurą dryfującą przez Drogę Mleczną na początku tego roku, właśnie otrzymało ważne potwierdzenie. Druga grupa naukowców, w oddzielnej, niezależnej analizie, doszła do prawie tego samego wniosku, dodając wagę pomysłowi, że potencjalnie odkryliśmy pierwszą czarną dziurę wędrującą swobodnie po naszej własnej galaktyce.

 

Astronomowie Casey Lam i Jessica Lu z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Berkeley doszli do nieco innego wniosku. Biorąc pod uwagę zakres mas obiektu, może to nie być czarna dziura, ale gwiazda neutronowa, mówi nowe badanie. W każdym razie oznacza to, że możemy mieć nowe narzędzie do znajdowania „ciemnych” zwartych obiektów w naszej galaktyce w inny sposób niewykrywalnych przez pomiar, jak ich pola grawitacyjne zakrzywiają się i zniekształcają światło odległych gwiazd, gdy przechodzą przed nimi. mikrosoczewkowanie grawitacyjne.

 

To pierwsza swobodnie pływająca czarna dziura lub gwiazda neutronowa wykryta za pomocą mikrosoczewkowania grawitacyjnego. Dzięki mikrosoczewkowaniu można badać te pojedyncze, zwarte obiekty i je ważyć. Bardzo możłiwe, że zastosowana metoida będzie używana przez innych astrofizykó i wkróce zostanie odkryte więcej takich niezwykłych obiektów kosmicznych.

 

Zgodnie z teorią czarne dziury to zapadnięte jądra masywnych gwiazd, które osiągnęły kres swojego życia i wyrzuciły swoją zewnętrzną materię. Uważa się, że takie prekursorskie gwiazdy czarnych dziur - mających ponad 30 mas Słońca - mają stosunkowo krótkie życie.

Szacunki są takie, że we wszechświecie powinno być od 10 milionów do 1 miliarda czarnych dziur o masach gwiazdowych, dryfujących spokojnie przez galaktykę.

 

Ale czarne dziury nie bez powodu nazywane są czarnymi. Nie emitują światła, które możemy wykryć, chyba że spada na nie materia, która wytwarza promieniowanie rentgenowskie w przestrzeni wokół czarnej dziury. Więc jeśli czarna dziura po prostu kręci się w pobliżu, nic nie robiąc, prawie nie mamy możliwości jej wykrycia. Prawie, bo czarna dziura ma ekstremalne pole grawitacyjne, tak silne, że ugina każde przechodzące przez nią światło. Dla nas, obserwatorów, oznacza to, że widzimy odległą gwiazdę, która wygląda jaśniej i znajduje się w innej pozycji niż zwykle.





Dokładnie to wydarzyło się 2 czerwca 2011 roku. Dwa oddzielne badania mikrosoczewkowania — Optical Gravitational Lensing Experiment (OGLE) i Microlensing Observations in Astrophysics (MOA) — niezależnie zarejestrowały wydarzenie, które miało szczyt 20 lipca. Wydarzenie to nazwano MOA-2011-BLG-191/OGLE-2011-BLG-0462 (w skrócie OB110462), a ponieważ było niezwykle długie i niezwykle jasne, naukowcy postanowili przyjrzeć mu się bliżej.

 

To jak długo trwa jasne zdarzenie wiele mówi o tym, jak masywna jest soczewka pierwszego planu, zakrzywiająca światło gwiazdy tła. Długotrwałe zdarzenia są najprawdopodobniej związane z czarnymi dziurami. Teraz analiza Lu i Lama została uzupełniona dodatkowymi danymi z Hubble'a pobranymi w 2021 roku. Ich zespół odkrył, że obiekt jest nieco mniejszy, od 1,6 do 4,4 mas Słońca. Oznacza to, że obiekt może być gwiazdą neutronową. Jest to również zapadnięte jądro masywnej gwiazdy, której masa zaczynała się od 8 do 30 mas Słońca.

 

Powstały obiekt jest podtrzymywany przez tak zwane ciśnienie degeneracji neutronów, w którym neutrony nie chcą zajmować tej samej przestrzeni; zapobiega to całkowitemu zapadnięciu się go w czarną dziurę. Ograniczająca masa takiego obiektu jest około 2,4 razy większa od masy Słońca. Co ciekawe, nie odkryto ani jednej czarnej dziury, której masa byłaby około 5 razy mniejsza od masy Słońca. Nazywa się to dolnym limitem masy. 

 

Badanie zostało przyjęte do publikacji w Astrophysical Journal.

Dodaj komentarz

Czy supernowe z czarnych karłów zakończą istnienie Wszechświata?

Naukowcy z Uniwersytetu Stanowego w Illinois twierdzą, że w ostatnim etapie „życia” Wszechświata dojdzie do serii eksplozji dziwnych obiektów kosmicznych. Tzw. supernowe czarnych karłów mają zwiastować koniec istnienia Wszechświata, jakiego znamy.

 

Życie i śmierć gwiazd są wyznaczane przez ich masy. Gwiazdy o masie powyżej 10 mas Słońca eksplodują jako supernowe i mogą stać się czarnymi dziurami. Jednak mniejsze gwiazdy nie produkują ciężkich pierwiastków na drodze fuzji jądrowej i kończą swoje życie jako białe karły – niewielkie obiekty składające się ze zdegenerowanej materii. Przez biliony lat, białe karły ciemnieją i zamieniają się w ciemne, zamarznięte obiekty, zwane czarnymi karłami.

 

Gwiazdy są zwykle napędzane przez fuzję termojądrową, która powoduje łączenie się atomów w cięższe pierwiastki. Jednak zdaniem naukowców, supernowe czarnych karłów mogą powstawać na drodze fuzji pikonuklearnej, gdzie tunelowanie kwantowe może pozwalać atomom zbliżać się do siebie na mniejsze odległości, niż w normalnych warunkach. Ten proces kwantowy może bardzo powoli zamieniać pierwiastki w białym karle w żelazo. Jest to ostatni pierwiastek, jaki może powstać na drodze fuzji jądrowej.

 

Zamiana czarnego karła w żelazo w wyniku fuzji pikonuklearnej może potrwać od 10^1100 do 10^32000 lat. Gdy ten obiekt będzie składał się w większości z tego pierwiastka, może zostać zmiażdżony pod wpływem własnej masy. Supernowa wywołałaby ogromną implozję, która zrzuciłaby zewnętrzne warstwy czarnego karła. Zdaniem naukowców, eksplozje te mogą występować tylko w przypadku czarnych karłów o masach od 1,16 do 1,35 mas Słońca.

 

Naukowcy oszacowali, że w ostatnim etapie „życia” Wszechświata może pojawić się tryliard (10^21) supernowych czarnych karłów i byłaby to już ostatnia emisja światła we Wszechświecie. Warto jednak mieć na uwadze, że czarne karły to hipotetyczne gwiazdy, a według naukowców, Wszechświat jest jeszcze zbyt młody, abyśmy mogli je zaobserwować.

 

Dodaj komentarz

Dziwna gwiazda zrodziła najszybszą supernową w historii obserwacji

Astronomowie zaobserwowali najszybszą nowonarodzoną gwiazdę, jaką kiedykolwiek zarejestrowano. To niezwykłe wydarzenie zwróciło uwagę naukowców na jeszcze bardziej niezwykłą gwiazdę. Studiując ją, mogą znaleźć odpowiedzi nie tylko na wiele tajemniczych cech tej nowej gwiazdy, ale także na ważniejsze pytania dotyczące natury naszego Układu Słonecznego, śmierci gwiazd i ewolucji wszechświata.

 

Zespół badawczy z Uniwersytetu Stanowego Arizony przygotował specjalny raport na temat odkrycia opublikowany w Scientific Papers of the American Astronomical Society.

 

Nowa to nagła eksplozja jasnego światła z układu dwóch gwiazd. Każda Nowa jest tworzona przez białego karła – bardzo gęstą pozostałość po jądrze gwiazdy – oraz pobliską gwiazdę towarzyszącą. Z biegiem czasu biały karzeł podnosi materię od swojego towarzysza, która spada na białego karła. Biały karzeł podgrzewa tę materię, powodując niekontrolowaną reakcję, która skutkuje eksplozją energii. Eksplozja wyrzuca materię z dużą prędkością, którą obserwujemy jako światło widzialne.

 

Jasna Nowa zwykle zanika w ciągu kilku tygodni lub dłużej. 12 czerwca 2021 r. nowa gwiazda V1674 Hercules rozbłysła tak jasno, że była widoczna gołym okiem, ale nieco ponad dzień później ponownie przygasła. To było tak, jakby ktoś włączał i wyłączał latarkę. Zdarzenia zachodzące w tym tempie są rzadkie, co czyni tę nową gwiazdę wartościowym obiektem badań.

 

To trwało tylko jeden dzień, a poprzednia najszybsza Nowa, którą zbadano, była w 1991 roku, V838 Herculis, która skurczyła się w około dwa lub trzy dni. Podczas gdy świat astronomiczny obserwował V1674 Hercules, inni badacze odkryli, że jego prędkość nie jest jedyną niezwykłą cechą. Światło i energia, które wysyła, również pulsują jak dźwięk dzwonka.

 

Co 501 sekund następuje chybotanie, które obserwatorzy widzą zarówno w świetle widzialnym, jak i promieniach rentgenowskich. Rok po eksplozji Nowa nadal wykazuje to chwianie i wygląda na to, że trwa jeszcze dłużej. Najbardziej niezwykłą rzeczą jest to, że to chybotanie było widoczne przed wybuchem, ale było również zauważalne, gdy nowa była jaśniejsza o około 10 magnitudo. Tajemnica, którą ludzie próbują rozwiązać, to co powoduje okresowość, którą można zaobserwować w tym zakresie jasności systemu.

 

Dodaj komentarz

Niezwykły rozbłysk wykryty w kosmosie może być zupełnie nową klasą obiektów gwiezdnych

Odkrycie gwiazdy neutronowej emitującej niezwykłe sygnały radiowe zmienia nasze rozumienie tych unikalnych systemów gwiezdnych. Dokonano tego odkrycia podczas obserwacji regionu Vela-X 1 w Drodze Mlecznej, około 1300 lat świetlnych od Ziemi a było to możłiwe za pomocą radioteleskopu MeerKAT w Afryce Południowej. 

 

Naukowcy zauważyli dziwnie wyglądający błysk, który trwał około 300 milisekund. Rozbłysk miał pewne cechy gwiazdy neutronowej emitującej fale radiowe. Ale nie zachował się tak, jak wcześniejsze obiekty tego typu. Zaintrygowani eksperci przyjrzeli się starszym danym z tego regionu w nadziei na znalezienie podobnych impulsów. 

 

Co ciekawe, znaleziono ich więce. Wcześniej zostały pominięte przez nasz system wykrywania impulsów radiowych w czasie rzeczywistym (ponieważ zwykle szuka się impulsów o długości około 20-30 milisekund). Szybka analiza czasów nadejścia impulsów wykazała, że ​​powtarzają się one co około 76 sekund – podczas gdy większość impulsów gwiazd neutronowych zajmuje kilka sekund lub nawet milisekund.

 

Nowe obserwacje wykazały, że PSR J0941-4046 ma pewne cechy „pulsara”, a nawet „magnetaru”. Pulsary to niezwykle gęste pozostałości rozpadających się olbrzymów, które normalnie emitują fale radiowe ze swoich biegunów. Gdy się obracają, impulsy radiowe mogą być mierzone z Ziemi, podobnie jak widzi się latarnię błyskającą okresowo w oddali.

 

Jednak najdłuższy znany dotychczas okres rotacji pulsarów wynosił 23,5 sekundy, co oznacza, że ​​być może znaleziono zupełnie nową klasę obiektów emitujących fale radiowe. Wyniki opublikowano dzisiaj w czasopiśmie Nature Astronomy.

 

Dodaj komentarz

Dziwne zmarszczki znalezione na krawędzi Układu Słonecznego

Pojawienie się zmarszczek na krawędzi Układu Słonecznego potwierdzają stare i nowe badania, ale przyczyny ich występowania nadal pozostają tajemnicą.

 

Wewnątrz naszego układu planetarnego wiatr słoneczny porusza się z prędkością ponaddźwiękową. Na jej granicy prędkość spada do wartości dźwiękowych, a wiatr słoneczny zaczyna oddziaływać z otaczającą materią międzygwiazdową. Obszar, w którym następuje jego ostateczne wyhamowanie nazywa się heliopauzą. To granica całej heliosfery.

 

Obie sondy Voyager przekroczyły heliopauzę i obecnie faktycznie podróżują przez przestrzeń międzygwiezdną, dostarczając nam pierwszych pomiarów tej przesuwającej się granicy. Na orbicie Ziemi jest jeszcze jedno narzędzie, które pomaga naukowcom w mapowaniu granic heliopauzy. Mowa o amerykańskim satelicie badawczym IBEX.

 

IBEX mierzy naładowane neutralne atomy, które powstają, gdy wiatr słoneczny zderza się z wiatrem międzygwiazdowym na krawędzi Układu Słonecznego. Niektóre z tych atomów są katapultowane dalej, podczas gdy inne są wyrzucane z powrotem w kierunku Ziemi. Biorąc pod uwagę siłę wiatru słonecznego, który je wytworzył, energetyczne neutralne cząstki, które do nas wracają, można wykorzystać do odwzorowania kształtu heliopauzy. To trochę jak kosmiczna echolokacja.

Renderowanie 3D heliopauzy pokazujące ogromne fale. Zdjęcie: Zirnstein i in., Nat. Astron., 2022

Zmarszczki wykryte na krawędzi Układu Słonecznego

Zespół naukowców kierowany przez astrofizyka Erica Zirnsteina z Princeton University zbadał dane z dwóch sond Voyager i odczytów IBEX z ostatnich lat i odkrył coś niezwykłego: na „obrazie” granicy heliopauzy pojawiła się ogromna fala w skali dziesiątek jednostek astronomicznych (jedna jednostka astronomiczna to średnia odległość między Ziemią a Słońcem).

 

Eksperci sugerują, że zmarszczki są związane ze zmianami kształtu heliopauzy. A tych zmian nie można nazwać nieistotnymi. Niestety to wszystko, co można na razie powiedzieć. W 2025 roku nowa sonda zostanie wysłana w kosmos, aby z większą dokładnością i w szerszym zakresie energii mierzyć emisję energetycznych neutralnych atomów. To, jak twierdzą naukowcy, pomoże odpowiedzieć na pytania dotyczące dziwnej, niewidzialnej, „pomarszczonej” bańki, która chroni nasz mały układ planetarny przed osobliwościami większego kosmosu.

Dodaj komentarz

NASA przedstawiła najstraszniejsze planety pozasłoneczne

Przy okazji niedawnego święta okultyzmu NASA uruchomiła witrynę o tematyce Halloween. Na niej agencja opowiada o najstraszniejszych i przerażających obiektach we wszechświecie.<--break->

 

Aby przejść do usługi Halloween, kliknij link. Znajdziesz tam 6 zakładek. Każda z nich opowiada o śmiertelnych lub niebezpiecznych zjawiskach, które faktycznie występują w kosmosie. Kliknięcie w zakładkę przeniesie Cię do cyfrowego planetarium i będziesz mógł zobaczyć model danej planety.

 

Najstraszniejsze obiekty kosmiczne według NASA:

  • HD 189733b  to egzoplaneta położona 64 lata świetlne od Ziemi. Na tę planetę pada szkło z prędkością 2 km/s. Jeśli ktoś się tam dostanie, natychmiast umrze z powodu skaleczeń;
  • HD 209458b  to egzoplaneta, która oskóruje cię i zamieni w szkielet. Ta planeta leci zbyt blisko swojej gwiazdy, dlatego panują nienormalnie wysokie temperatury;
  • Hat-P-11 b  to planeta, która zamieni cię w Frankensteina. Są na nim niekończące się burze, a każdy odwiedzający na pewno otrzyma piorun;
  • Trappist-1 b  to idealna planeta dla wilkołaków. Otacza go jednocześnie kilka jasnych satelitów. Każdego dnia na planecie można obserwować pełnię księżyca;
  • YZ Cedi d  to planeta idealna dla Draculi. Ma niezwykłą atmosferę, dzięki której niebo jest stale krwistoczerwone;
  • PSR B1257+12 b  to planeta pulsarowa, której jądro nieustannie emituje silne promieniowanie. Gdyby ludzie tam żyli, z pewnością zmieniliby się w zombie;
  • Proxima Centauri b  to planeta, która zamieni Cię w mumię. Cała powierzchnia tej planety to ogromna gorąca pustynia. Ponadto obiekt ten krąży wokół swojej gwiazdy z ogromną prędkością (skręt za 11,2 dnia).
Dodaj komentarz

Strony