Kategorie:
W lipcu 1994 roku doszło do zdarzenia bez precedensu. W największa planetę naszego układu planetarnego, Jowisza, wpadła kometa zwana od nazwisk jednoczesnych jej odkrywców, jako Shoemaker-Levy. Zdarzenie z przeszłości pozostawiło po sobie bogaty materiał badawczy i wskazało na to, że takie rzeczy zdarzają się i to nawet w naszej najbliższej okolicy. Podejrzewano również, że kometa dostarczyła do atmosfery gazowego giganta pewną ilość wody, którą można wykryć do dzisiaj.
Ustalenia dokonane po analizach obserwacji dokonanych za pomocą obserwatorium Herschel wskazują, że w stratosferze gazowego giganta po 19 latach nadal znajduje się woda pochodząca z tego ciała niebieskiego. Gdy kometa uderzyła w Jowisza ślady wzburzonej atmosfery widoczne były przez wiele dni. Była to pierwsza taka obserwacja dokonana przez ziemskich astronomów. Poza tym to pierwszy wypadek, gdy zobaczyliśmy kometę orbitującą nie wokół Słońca, ale dużej planety.
Okazało się, że siły pływowe Jowisza były na tyle silne, aby rozerwać kometę Shoemaker-Levy SL9 na wiele kawałków, które spadały jedna po drugiej w niewielkich odstępach czasu. Zdarzenie to obserwowano przez ponad tydzień, ale wpływ chemiczny na Jowisza potrwał znacznie dłużej.
W 1997 roku należący do ESA Infrared Space Observatory (ISO) wykrył parę wodną w stratosferze Jowisza. Już w tym czasie, astronomowie podejrzewali, że może to być konsekwencją wpływu SL9, ponieważ wiadomo, że komety są bogate w wodę. Były jednak inne możliwe źródła wody, na przykład pył międzyplanetarny generowany przez inne komety oraz efekty kolizji asteroidów, lub oddziaływania jednego z 60 satelitów Jowisza. Wiele wskazuje na to, że 95% wody, którą aktualnie obserwuje się na Jowiszu pochodzi z komety Shoemaker-Levy SL9.
Komentarze