Maj 2022

Załogowa misja na Marsa nie może trwać dłużej niż 4 lata

Zbudowanie kolonii ludzkiej na Marsie z pewnością będzie bardziej problematyczne niż zakładano wcześniej. Zagrożenie ze strony promieniowania kosmicznego jest na tyle duże, że astronauci będą mogli przebywać poza Ziemią tylko przez określony czas. Jak obliczył międzynarodowy zespół naukowców, załogowa misja na Czerwoną Planetę nie może trwać dłużej niż 4 lata.

 

Obliczenia naukowców wskazują, że ludzie powinni być w stanie bezpiecznie podróżować na Marsa, lecz tylko pod warunkiem, że statek kosmiczny będzie odpowiednio zabezpieczony przed niebezpiecznym dla życia promieniowaniem. Tutaj pojawia się kolejny problem, ponieważ im grubsza osłona, tym większa masa. Im cięższy statek kosmiczny, tym większe problemy z wysłaniem go w przestrzeń kosmiczną.

 

Nawet jeśli zabezpieczenie takiego statku kosmicznego okaże się możliwe, naukowcy uważają, że załogowa misja na Marsa nie powinna trwać dłużej niż 4 lata. Tutaj ponownie chodzi o zdrowie astronautów - przy dłuższej misji zagrożenie byłoby większe. Warto dodać, że przeciętny lot na Marsa trwa około 9 miesięcy, zatem zrealizowanie czteroletniej misji na Czerwoną Planetę jest teoretycznie możliwe.

 

Naukowcy wskazują również, że promieniowanie galaktyczne jest bardziej energetyczne niż promieniowanie słoneczne. Dlatego sugerują, aby przyszły lot kosmiczny odbył się w czasie maksymalnej aktywności słonecznej, ponieważ promieniowanie słoneczne będzie skutecznie wypierać znaczną część promieniowania galaktycznego z Układu Słonecznego.

 

Pomimo tych problemów, naukowcy są przekonani, że wysłanie załogowej misji na Marsa jest możliwe. Oczywiście musi trwać maksymalnie 4 lata, a to sugeruje, że zbudowanie trwałej kolonii na Czerwonej Planecie będzie znacznie trudniejsze. Jeśli długotrwała obecność człowieka na tej planecie nie jest możliwa, to znaczy, że pojawi się konieczność regularnej wymiany kolonizatorów, co będzie wiązało się ze znacznie większym kosztami.

 

Dodaj komentarz

Astronomowie po raz pierwszy zobaczyli narodziny księżyca przy egzoplanecie

Z pomocą radioteleskopu ALMA po raz pierwszy zaobserwowano dysk wokół odległej egzoplanety, w którym formują się księżyce. Odkrycie rzuca nowe światło na powstawanie księżyców i planet w młodych układach gwiezdnych.

 

Wspomniany dysk otacza egzoplanetę PDS 70c - gazowego olbrzyma przypominającego Jowisza. Obiekt znajduje się w odległości około 400 lat świetlnych od Słońca. Już wcześniejsze obserwacje wskazywały na obecność dysku formującego egzoksiężyce, jednak dopiero teraz potwierdzono istnienie tej struktury.

Źródło: ALMA (ESO/NAOJ/NRAO)/Benisty et al.

Radioteleskop ALMA pozwolił ustalić, że dysk ma średnicę podobną do odległości między Ziemią a Słońcem. Naukowcy obliczyli również, że posiada on wystarczająca masę do uformowania nawet trzech satelitów wielkości Księżyca. Same obserwacje nie pozwoliły jak dotąd ustalić, jak powstają księżyce, ale są niezbędne dla lepszego zrozumienia tego procesu. Dotyczy to także formowania się planet.

 

Egzoplanety PDS 70b i PDS 70c, które tworzą ten odległy system, zostały odkryte przy pomocy Bardzo Dużego Teleskopu (VLT) odpowiednio w 2018 i 2019 roku. Okazało się, że wbrew wcześniejszym podejrzeniom, planeta PDS 70b nie posiada takiego dysku.

 

Dodaj komentarz

Dziwna gwiazda o nietypowym składzie ujawniła możliwość eksplozji kosmicznych wielokrotnie silniejszych niż supernowa

Dziwna starożytna gwiazda zawiera bardzo mało metali w porównaniu z jej rówieśnikami. Przypomnijmy, że w astronomii za metal uważa się wszystkie pierwiastki cięższe od helu.

W tym przypadku wiek gwiazdy wynosi około 13 miliardów lat. Oznacza to, że jest tylko miliard lat młodsza od wszechświata. Okazuje się, że miała wystarczająco dużo czasu, aby zsyntetyzować cięższe pierwiastki w swoim wnętrzu.

 

Jeszcze bardziej zaskakujące jest to, że starożytne słońce zgromadziło w sobie wiele tak ciężkich pierwiastków, jak cynk, uran, europ i być może złoto.

"Stosunek żelaza do wodoru w gwiazdach jest około 3000 razy niższy niż w przypadku Słońca. Jest to dowód na to, że jest to bardzo rzadkie: to, co nazywamy gwiazdą niezwykle ubogą w metale" - wyjaśnia David Yong, jeden z autorów badania - Fakt, że niektóre cięższe pierwiastki są w nim znacznie większe niż oczekiwano, czyni z tej gwiazdy prawdziwą igłę w stogu siana.

Dziwna gwiazda należy do drugiej generacji gwiazd we Wszechświecie. Pierwsza generacja składała się głównie z wodoru i helu. Gwiazdy pierwszego pokolenia przeżyły swoje, eksplodowały, zamieniając się w supernowe, rozrzucając swoją zewnętrzną powłokę w przestrzeń międzygwiezdną. Pozostałości jąder zmarłej gwiazdy zostały sprasowane w formę znaną jako gwiazdy neutronowe. Następnie gwiazdy neutronowe łączyły się tworząc ciężkie pierwiastki, a także wyrzucały je w kosmos. Tak właśnie pierwiastki ciężkie trafiły do ​​gwiazd drugiej generacji.

 

Jednak według naukowców ilości ciężkich pierwiastków nagromadzonych przez dziwną gwiazdę nie da się wytłumaczyć połączeniem gwiazd neutronowych. Ich fuzja nie mogła wytworzyć tylu ciężkich pierwiastków. Dlatego, badając dziwną gwiazdę, astronomowie założyli, że narodziła się ona w wyniku gwiezdnej eksplozji znacznie potężniejszej niż supernowa. Mogłaby powstać z ciała 25 razy większego niż Słońce.

„Znaleźliśmy dane obserwacyjne, które bezpośrednio wskazują na istnienie innego typu hipernowej. Kiedy jądro szybko obracającej się masywnej gwiazdy z silnym polem magnetycznym eksplodowało, wszystkie stabilne elementy układu okresowego pojawiły się jednocześnie” – mówi Chiaki Kobayashi z ASTRO 3D Astrophysics Center of Australia National University, jeden z autorów badania.

Opisany mechanizm może być ważnym źródłem ciężkich pierwiastków chemicznych we wczesnym Wszechświecie - podsumowują naukowcy. Jednak dopiero dalsze badania innych gwiazd o dziwnym składzie pomogą lepiej zrozumieć, jak ciężkie pierwiastki chemiczne pojawiły się we wczesnym Wszechświecie.

 

Międzynarodowy zespół naukowców opublikował wyniki swoich badań naukowych w czasopiśmie Nature.

Dodaj komentarz

Naukowcy odnaleźli brakującą materię Wszechświata

Po 20 latach badań, naukowcy rozwiązali jedną z największych zagadek współczesnej astrofizyki, określaną jako „problem zaginionych barionów”. Jednak już jakiś czas temu udało się odnaleźć brakującą materię Wszechświata.

 

Międzynarodowy zespół badawczy zlokalizował ostatnie pokłady brakujących barionów. Jest to materia, z której składają się wszystkie fizyczne obiekty w kosmosie. Dotychczas astrofizycy znali położenie tylko 2/3 materii, która zdaniem teoretyków, powstała w wyniku Wielkiego Wybuchu.

 

Brakujące bariony zostały namierzone dzięki obserwacji odległego kwazara 1ES 1553+113. Do badań wykorzystano Spektrograf Początków Wszechświata (COS), zainstalowany na Teleskopie Kosmicznym Hubble'a, oraz satelitę XMM-Newton, który służy do obserwacji Wszechświata w ultrafiolecie i promieniowaniu rentgenowskim. Naukowcy sprawdzali, czy emitowane przez kwazar promieniowanie zostanie zaabsorbowane przez materię. W ten sposób udało się zlokalizować wysoce zjonizowany tlen w gorącym gazie międzygalaktycznym, znajdującym się pomiędzy nami a odległym kwazarem.

 

Co więcej, odkryte bariony stanowią nieco ponad 30% brakującej dotychczas materii. Zgodnie z oczekiwaniami, odnaleziono ją między galaktykami i w takich ilościach, w jakich się spodziewano. Naukowcy potwierdzili również, że galaktyki stanowią około 10% całkowitej zwykłej materii, 60% jest rozproszonych w chmurach gazu wypełniającego rozległe przestrzenie między galaktykami, natomiast pozostałe 30% znajduje się w gorącym gazie międzygalaktycznym.

 

Dodaj komentarz

Niewidzialne planety wielkości Ziemi znalezione w kosmosie

Astronomowie odkryli nowe dowody na to, że istnieją samotne planety swobodnie latające w kosmosie, zamiast krążące wokół swoich macierzystych gwiazd. Znaleziono czterech nowych kandydatów, których masa jest porównywalna z masą planet skalistych podobnych do Ziemi. Poinformowano o tym w artykule opublikowanym w miesięczniku Królewskiego Towarzystwa Astronomicznego.

Naukowcy przeanalizowali dane uzyskane w 2016 roku podczas dwumiesięcznej misji teleskopu kosmicznego Kepler, który obserwował gwiazdy na obszarze zaledwie 3,7 stopnia w centrum Galaktyki. Odkryli aż 27 przejściowych sygnałów mikrosoczewkowania, gdy niewidzialny obiekt zniekształca światło gwiazd i galaktyk w tle, jednocześnie zwiększając ich jasność. Czas trwania zdarzeń wahał się od godziny do 10 dni, przy czym cztery najkrótsze sygnały odpowiadały obiektom wielkości Ziemi.

 

Krótkim sygnałom nie towarzyszyły dłuższe sygnały, które mogłyby wskazywać na obecność gwiazdy macierzystej. Wydarzenia mogą więc odnosić się do swobodnie latających planet. Takie obiekty mogły pierwotnie uformować się w obłoku protoplanetarnym, zanim zostały odrzucone przez przyciąganie grawitacyjne innych, cięższych planet.

 

Około jedna na milion gwiazd w Drodze Mlecznej podlega w danym momencie mikrosoczewkowaniu, ale tylko kilka procent tych zdarzeń jest spowodowanych przez planety. Chociaż sam teleskop Kepler nie był dobrym instrumentem do obserwacji mikrosoczewkowania w gęstym polu obiektów w centrum Galaktyki, naukowcy wykorzystali nowe oprogramowanie do przetwarzania danych fotometrycznych, które umożliwiło wykrywanie zarówno znanych zjawisk mikrosoczewkowania, jak i nowych.

Dodaj komentarz

Naukowcy odkryli planetę która nie powinna istnieć

Międzynarodowy zespół naukowców po raz pierwszy odkrył planetę krążącą wokół białego karła nabardzo bliskiej orbicie. Jest to o tyle dziwne, że na obiekcie nie widać żadnych śladów wpływu gwiazdy. Do poszukiwań niezwykłej planety wykorzystano sondę kosmiczną TESS i teleskop Spitzer.



Białe karły to gęsta pozostałość gwiazdy podobnej do Słońca. Orbitująca wokół obiektu WD 1856 + 534 planeta WD 1856 B ma wymiary zbliżone do Jowisza. Co więcej, biały karzeł, wokół którego się kręci, jest tylko o 40% większy od Ziemi. Obiekt okrąża tlącą się gwiazdę w ciągu 34 godzin, prawie 60 razy szybciej niż Merkury, a więc planeta z najkrótszym rokiem w Układzie Słonecznym (88 dni).

Jest to o tyle niezwykła obserwacja, że zazwyczaj proces pojawiania się białych karłów niszczy pobliskie planety, a wszystko, co później znajdzie się zbyt blisko, zostaje rozerwane przez ich grawitację. Okoliczności, które doprowadziły do tego, że WD 1856 B znalazł się w takiej sytuacji bez żadnych konsekwencji są mocno zastanawiające dla badaczy. Odkrycie tego obszaru zawdzięczamy obserwacjom za pośrednictwem satelity TESS.

 

WD 1856 B znajduje się 80 lat świetlnych od nas, w gwiazdozbiorze Draco na północnej półkuli nieba. Egzoplaneta krąży wokół zimnego białego karła o średnicy około 18 000 kilometrów. Sama gwiazda może mieć nawet 10 miliardów lat. Zgodnie z dostępną wiedzą astronomów, kiedy gwiazdom podobnym do Słońca zabraknie paliwa, rozszerzają się setki lub tysiące razy w stosunku do swoich pierwotnych rozmiarów, tworząc chłodniejszego czerwonego olbrzyma. W końcu wyrzucają zewnętrzne warstwy gazu, tracąc do 80% swojej masy. Pozostały gorący rdzeń staje się białym karłem.

Wszystkie pobliskie obiekty są zwykle niszczone i spalane podczas tego procesu. Coś takiego powinno mieć miejsce również w przypadku WD 1856 B. Zgodnie z obecną wiedzą, aby uniknąć zniszczenia, planeta ta powinna orbitować co najmniej 50 razy dalej od swojego obecnego położenia. Jednak obserwacje wskazują na to iż nic sie z nią nie dzieje. Jak narazie naukowcy mogą jedynie spekulować nad przyczyną takiego stanu.

Dodaj komentarz

NASA planuje zbadanie czy Uran jest lodową planetą

NASA planuje bliżej przyjrzeć się Uranowi – siódmej planety Układu Słonecznego. Głównym zagadnieniem jest sprawdzenie czy Uran jest faktycznie całkowicie planetą gazową. Agencja kosmiczna planuje również wykorzystać okazję aby zbadać planetę karłowatą – Plutona.

Misja obejmie trzy sondy orbitujące oraz jedną przelotową, które wyruszą w swoją misję w latach 30. XXI wieku. Naukowcy planują wysłać sondę atmosferyczną na Urana lub Neptuna, ponieważ dostarczy ona największej liczby potrzebnych informacji o pierścieniach, satelitach, atmosferze, czy polu magnetycznym.

 

Jedno z proponowanych zadań obejmie zrzucenie sondy do atmosfery Urana i zbadanie za jej pomocą objętości gazu oraz innych elementów składowych planety. Naukowcy planują stworzyć łącznie cztery zadania dla misji.

Wszystkie cztery sondy będą wyposażone w aparat z teleobiektywem, który pozwoli uchwycić detale planety, a w szczególności księżyce lodowych gigantów. Do tej pory, najbliższa sonda, która zbliżyła się do Urana osiągnęła odległość 81,500 kilometrów od jego chmur. Miało to miejsce 24 stycznia 1986 roku. Sonda Voyager 2 wykonała tysiące zdjęć oraz zebrała wiele danych na temat planety, jej księżyców, atmosfery, a także pola magnetycznego.

Voyager 2 rozpoczął swoją misję 20 sierpnia 1977 roku. Sonda dotarła do Jowisza w lipcu 1979 roku, do Saturna w sierpniu 1981 roku oraz do Urana w 1986 roku. Ostatnim przystankiem przed opuszczeniem Układu Słonecznego był Neptun w 1989 roku. W listopadzie 2018 roku Voyager 2 przekroczył heliopauzę i znalazł się w przestrzeni międzygwiezdnej. Przewiduje się, że zasilanie w energię elektryczną wystarczy do utrzymania funkcjonowania sondy i łączności z Ziemią do około 2025 roku.

 

Dodaj komentarz

Odkryto planetę, która absorbuje niemal całe światło

Około 466 lat świetlnych od Ziemi w gwiazdozbiorze Lwa odkryto dziwny świat. Astronomowie zaobserwowali nietypową planetę, która absorbuje niemal całe światło.

 

Badacze z brytyjskiego Uniwersytetu Keele powiadomili o odkryciu tzw. gorącego jowisza – planety, której masa jest zbliżona do Jowisza. Obiekt pod nazwą WASP-104b orbituje ekstremalnie blisko swojej gwiazdy i jak sama nazwa wskazuje, jest niezwykle gorący.

 

Gorące jowisze są dosyć ciemne i pochłaniają część docierającego do nich światła – zwykle w ilości około 40%. Jednak zdarzają się wyjątki. Przykładowo planeta WASP-12b absorbuje co najmniej 94% światła. Tymczasem odkryty ostatnio gorący jowisz WASP-104b należy do najciemniejszych, gdyż absorbuje aż 97-99% światła.

 

WASP-104b to egzoplaneta zachowująca się niczym Księżyc. Jej jedna strona jest cały czas zwrócona w kierunku gwiazdy. Planeta krąży wokół niej w odległości około 4,3 miliona kilometrów. Wykonanie pełnego obiegu wokół gwiazdy macierzystej zajmuje jej zaledwie 42 godziny.

TrES-2b - źródło: NASA/JPL-Caltech/T. Pyle

Należy dodać, że określenie „ciemny” czy „czarny” w kontekście planety nie nawiązuje do jej koloru, lecz właśnie do stopnia odbijalności światła. Ciekawostką jest, że absolutnie najciemniejszą planetą jaką znamy jest gorący jowisz TrES-2b. Ten odbija tylko 0,1% docierającego światła.

Dodaj komentarz

Całe złoto na Ziemi powstało na skutek kosmicznych eksplozji

Naukowcy z Harvard-Smithsonian Center for Astrophysics (CFA) sugerują, że złoto to wytwór zderzenia gwiazd neutronowych. Według uczonych pierwiastek ten, tak jak w przypadku węgla i tlenu, również może być utworzony we wnętrzu gwiazd. Ich zdaniem większość złota we wszechświecie powstała w wyniku zderzeń gwiazd neutronowych.

Astronomowie już od dawna wiedzieli, że reakcje jądrowe wewnątrz gwiazd mogą tworzyć lżejsze pierwiastki takie jak węgiel i tlen, ale nie byłyby w stanie wyprodukować cięższych pierwiastków, do których należy złoto. Długo wierzono w to, że cenny metal powstaje w wyniku eksplozji supernowych, ale to nie wyjaśniało ilości złota we Wszechświecie.

Gwiazdy neutronowe - Źródło: CALTECH-JPL

Stąd pomysł, że pierwiastek ten powstaje na skutek innych kosmicznych eksplozji, takich jak zderzenia gwiazd, które występują w kosmosie. Dowodem na te zdarzenia sa według astrofizyków krótkie rozbłyski gamma. Jedno z takich zjawisk zarejestrował w 2013 roku należący do NASA satelita Swift. Właśnie dane zebrane w trakcie tej obserwacji, posłużyły jako materiał badawczy dla naukowców z Harvard-Smithsonian Center for Astrophysics.

 

Pomysł, że cięższe pierwiastki powstały w wyniku innych zdarzeń niż tylko supernowe, nie jest nowy, bo europejscy astronomowie wykorzystujący superkomputery zaproponowali już 10 lat temu, że złoto lub platyna mogły powstać w wyniku zderzenia i połączenia się dwóch gwiazd neutronowych. Dzięki najnowszej obserwacji zjawiska tego typu, do którego doszło prawie 4 miliardy lat świetlnych od Ziemi udało się tę teorię uprawdopodobnić.

 

Chociaż rozbłysk gamma, który zdaje się to potwierdzać, trwał tylko ułamek sekundy, udało się zauważyć jego poświatę w podczerwieni. Różniła się ona od typowej poświaty wytwarzanej przez cząstki o dużej prędkości. Naukowcy przypuszczają, że było to spowodowane powstaniem egzotycznych pierwiastków promieniotwórczych. Według szacunków, po tym rozbłysku gamma zostało wyrzucone około jednej setnej masy naszego Słońca. Jak twierdzą eksperci, część z tego materiału to prawie na pewno złoto.

 

 

Dodaj komentarz

Kosmiczna eksplozja może spowodować, że na Ziemi zobaczymy dwa słońca

Czy to możliwe, że jeszcze za naszego życia zobaczymy na niebie drugie słońce? Wydaje się to mało prawdopodobne, ale okazuje się, że jest cień szansy, że tak się właśnie stanie. Nowe słońce na niebie będzie skutkiem wybuchu supernowej. Jest nawet pobliska gwiazda, so do której wiadomo, że może wkróce zakończyć swój żywot w formie wielkiej kosmicznej eksplozji.

Tą gwiazdą jest Betelgeza. Znajduje się ona w gwiazdozbiorze Oriona i jest oddalona od Ziemi o około 650 lat świetlnych. Jest to tak zwany czerwony nadolbrzym i jednocześnie gwiazda zmienna, której widmo stale ulega zmianie. Bardzo możliwe, że już dawno doszło do jej eksplozji i wkrótce mogą do nas zacząć docierać skutki wybuchu tej gwiazdy. Gdy to się stanie, Betelgeza, wyglądająca teraz jak czerwona kropka na niebie, może zwiększyć swoją jasność nawet 10 tys. razy i zacznie promienieć z jasnością bliską Księżyca.

 

Przekazy historyczne mówią o Betelgezie jako gwieździe o kolorze białym lub żółtym. Jest to dość dobrze widoczna gwiazda, typowa dla półkuli północnej. Zwrócono uwagę na to, że w późniejszych przekazach astronomowie stwierdzają, że Betelgeza nagle zmieniła swój kolor na czerwony. W naszych czasach również ma ona kolor czerwony, dlatego niektórzy często mylą ją z Marsem. Oznacza to, że na przestrzeni dosyć krótkiego czasu zaszły tam jakieś gwałtowne zmiany, które mogą skutkować tym, że Betelgeza wkrótce rozbłyśnie jako supernowa, którą będzie się dało łatwo zobaczyć na niebie nawet w dzień.

Niektórzy przewidują, że maksymalną jasność jaką może uzyskać ta eksplodująca gwiazda to w przybliżeniu odpowiednik pełni Księżyca, czyli magnituda -12,5. Eksplozja będzie u nas widoczna z pewnością przynajmniej przez kilka miesięcy. Gwiazda będzie prawdopodobnie wyglądała jak promienny, jasny jak punkt wielkości Księżyc w pełni. Betelgeza będzie wyraźnie rozjaśniać nocne niebo, ale powinna być też dobrze widoczne w ciągu dnia.

Mgławica Kraba - pozostałość gwiazdy, która była supernową w 1054 roku

Ostatnio do takiego zjawiska doszło w 1054 roku. Miał wtedy miejsce wybuch supernowej, która ostatecznie uformowała coś, co znamy dzisiaj pod nazwą Mgławicy Kraba. To wydarzenie zostało dokładnie opisane w chińskich kronikach.

 

Jasność błysku była wtedy tak znaczna, że przez miesiąc można było oglądać jasne źródło światło, które było widoczne nawet w południe. Było to jednak wydarzenie odległe aż o 5500 lat świetlnych. Tym razem mówimy o potencjalnej supernowej znajdującej się dziesięć razy bliżej. Odległość Betelgezy szacowana jest na 600 do 650 lat świetlnych jest wciąż relatywnie niewielka i można zadać sobie pytanie czy gdy emisja z tej nieuchronnej eksplozji dotrze do Ziemi, to coś mogłoby groziłoby nam lub naszym potomkom?

 

Na podstawie obecnej wiedzy możemy powiedzieć, ze zmiany barwy gwiazdy oznaczają zużywający się wodór. Według obliczeń astronoma, Brada Cartera z University of Southern Queensland w Australii, emisje z Betelgezy mogą zacząć do nas docierać w każdej chwili. Twierdzi on, że jeśli to się stanie nawet w nocy będzie wystarczająco jasno, aby czytać gazetę.

 

Po wybuchu jasność supernowej będzie stopniowo maleć, a w ciągu kilku miesięcy, lub lat, nie będzie już nawet widoczna gołym okiem. Wtedy prawe ramię gwiazdozbioru Oriona na jakiś czas zniknie aby po kilku wiekach w miejscu po Betelgezie powstanie nowa mgławica.

 

Warto też zastanowić się jakie mogą być skutki innych emisji towarzyszących eksplozji supernowej. Między innymi w stronę Ziemi zostanie wysłany strumień promieniowania gamma i innych rodzajów cząstek kosmicznych. Będzie to powodowało powstawanie zorzy polarnych, pochodzące z innego źródła niż Słońce.

 

Spodziewane jest też uszczuplenie warstwy ozonowej na skutek interakcji z cząstkami wyemitowanymi przez supernową. Spadek ilości ozonu w atmosferze będzie miał niekorzystny skutek dla życia na naszej planecie. Do tego dochodzą potężne emisje niszczycielskiego promieniowania ultrafioletowego, co może stać się czynnikiem mutagennym.

 

Teraz najważniejsze pytanie - kiedy to nastąpi? Należałoby raczej zapytać czy przypadkiem już to nie nastąpiło, potrzebujemy po prostu 600 lat aby zobaczyć konsekwencje tego wydarzenia, i odczuć jego skutki.

 

 

Dodaj komentarz

Strony