Grudzień 2021

Zdaniem astronomów, Układ Słoneczny może mieć kształt rogalika

Układ Słoneczny istnieje w formie bańki, tworzonej przez wiatr i promieniowanie słoneczne. Jest to tak zwana heliopauza, a więc grania wpływu Słońca, w obrębie której obiekty w Układzie Słonecznym, są chronione przed promieniowaniem kosmicznym. Zgodnie z wynikami nowego badania, wygląda ona jak niemal jak „rogalik”. Badanie zostało opublikowane w The Astrophysical Journal.

 

Ponieważ znajdujemy się wewnątrz heliosfery, a jej granica jest praktycznie niewidoczna, określenie jej kształtu nie jest do końca łatwe, choć nie jest też niemożliwe. Dwie sondy Voyager i New Horizons to trzy statki kosmiczne, które dotarły do ​​najdalszych zakątków Układu Słonecznego. Sondy Voyager przekroczyły już helipauzę kilka lat temu i teraz przedzierają się przez przestrzeń międzygwiezdną. Korzystając z danych pozyskanych dzięki tym urządzeniom, naukowcy ustalili, że heliosfera może mieć kształt dziwnego kosmicznego rogalika.

Rolę w powstawaniu takiego kształtu, mają odgrywać cząsteczki wodoru wchodzące do Układu Słonecznego z przestrzeni międzygwiezdnej. Zespół naukowców postanowił zbadać w tym celu heliosferyczne dżety. Są to podwójne strumienie materii, które emanują z biegunów Słońca i powstają w wyniku oddziaływania słonecznego pola magnetycznego, z międzygwiazdowym polem magnetycznym. Zamiast poruszać się na zewnątrz, zakrzywiają się one, w starciu z przepływem międzygwiazdowym. Są to dosłowne ogony Układu Słonecznego.

 

Są one podobne do innych astrofizycznych dżetów widzianych w kosmosie i podobnie jak większość tego typu zjawisk, są mocno niestabilne. Naukowcy zastanawiali się nad przyczyną tego procesu. Zespół przeprowadził symulacje obliczeniowe skupiające się na neutralnych atomach wodoru – tych, które nie mają ładunku. Astronomowie wiedzą od dawna, że krążą one we Wszechświecie, choć ich wpływ na heliosferę pozostawał nieznany. Kiedy tylko naukowcy usunęli neutralne atomy ze swojego modelu, dżety słoneczne stawały się stabilne.

Według analizy zespołu, jest to spowodowane oddziaływaniem obojętnego wodoru z materią zjonizowaną w heliopauzie. Powoduje to tak zwaną niestabilność Rayleigha-Taylora, która występuje na styku dwóch płynów o różnych gęstościach, gdy lżejszy płyn zderza się z cięższym. To prowadzi do turbulencji na dużą skalę w ogonach heliosfery. Naukowcy wierzą, że odnaleźli jasne i eleganckie wyjaśnienie kształtu heliosfery, które może wpłynąć na zrozumienie, jak działają galaktyczne promienie kosmiczne wnikające do Układu Słonecznego. To z kolei, może pomóc w lepszym zrozumieniu środowiska poza ochronnym polem magnetycznym i atmosferą ziemską.

 

Dodaj komentarz

Odkryto największą w historii grupę samotnych planet

Astronomowie odkryli co najmniej 70 nowych samotnych planet w Drodze Mlecznej. Jest to największa jak dotąd grupa planet niezwiązanych z żadną gwiazdą,  jaką odkryto do tej pory.

 

Samotne planety to obiekty o masach porównywalnych z masami planet w Układzie Słonecznym, które nie krążą wokół żadnej gwiazdy i samodzielnie przemierzają kosmos. Do tej pory nie poznaliśmy wielu takich obiektów, ale teraz astronomowie dokonali ważnego odkrycia w tym temacie.

 

Samotne planety są wręcz niemożliwe do sfotografowania, ponieważ są daleko od jakichkolwiek gwiazd, a zatem nie są podświetlone przez żadne obiekty. Jednak zespół badawczy z francuskiego Laboratoire d’Astrophysique de Bordeaux i austriackiego University of Vienna wykorzystał fakt, że planety nawet kilka milionów lat po powstaniu wciąż są na tyle gorące, że emitują pewne światło. Astronomowie użyli zatem danych pozyskanych na przestrzeni ostatnich 20 lat z licznych teleskopów naziemnych i kosmicznych.

Położenie nowo odkrytych samotnych planet - źródło: ESO/N. Risinger (skysurvey.org)

Pomiar niewielkich ruchów, kolorów i jasności dziesiątek milionów źródeł światła na dużym obszarze nieba pozwolił zidentyfikować nawet najciemniejsze samotne planety. Podczas tego badania odkryto łącznie co najmniej 70 takich egzoplanet.

 

Naukowcy twierdzą, że najnowsze odkrycie może dostarczyć cennych wskazówek na temat powstawania samotnych planet. Badacze zamierzają wykorzystać tę technikę do wykrywania kolejnych takich obiektów w kosmosie.

 

Dodaj komentarz

Teleskop Hubble pokazał spektakularną galaktykę, w której eksplodowała najpotężniejsza supernowa

To zdjęcie z Hubble'a pokazuje obiekt znany jako NGC 3568, galaktykę spiralną z poprzeczką odległą o 57 milionów lat świetlnych w gwiazdozbiorze Centaura. To co szczególnie zwróciło uwagę astronomów na ten obszar przestrzeni kosmicznej, to wielka supernowa, która tam rozbłysła.

Galaktyka, znana również jako AGC 27752, ESO 377-20, LEDA 33952 i IRAS 11084-3710, została odkryta 21 kwietnia 1835 roku przez angielskiego astronoma Johna Herschela. NGC 3568 należy do grupy 12 galaktyk NGC 3557.

 

Kolorowy obraz składa się z obserwacji z instrumentów Hubble Wide Field Camera 3 (WFC3) i Advanced Camera for Surveys (ACS) w ultrafiolecie, bliskiej podczerwieni i optycznych częściach widma. Kolor uzyskuje się poprzez przypisanie różnych odcieni do każdego obrazu monochromatycznego związanego z oddzielnym filtrem.

 

Jak określili astronomowie, w 2014 roku światło z wybuchu supernowej w NGC 3568 dotarło do Ziemi. Chociaż większość odkryć astronomicznych jest dziełem zespołów profesjonalnych astronomów, ta supernowa, nazwana 2014dw, została odkryta przez astronomów amatorów z nowozelandzkiej grupy wyszukiwania supernowych.

 

Astronomowie amatorzy często dokonują interesujących odkryć, zwłaszcza w odniesieniu do ulotnych zjawisk astronomicznych, takich jak supernowe. Większość z nich wykrywa się na niebie półkuli południowej dlatego Aystralia czy Nowa Zelandia wydają się idealnymi miejscami do prowadzenia stałego nasłuchu tych kosmicznych eksplozji.

 

 

Warto też zaznaczyć, że w zeszłym tygodniu teleskop kosmiczny Hubble'a wznowił pełnoprawną pracę naukową po kolejnej awarii i przejściu w tryb awaryjny. Podczas ostatniej z nich wystąpił błąd w synchronizacji instrumentów naukowych z wewnętrznymi systemami wymiany danych. Na szczęście wysłużony teleskop odzyskał sprawność i może jeszcze prowadzić obserwacje. Jest to tym bardziej istotne, że następca Hubble'a, czyli kosmiczny teleskop James Webb, jeszcze długi czas nie znajdzie się w przestrzeni kosmicznej.

 

Dodaj komentarz

Czym jest dziwny obiekt 2016 HO3? Czy to nowy ziemski satelita czy coś więcej?

Obiekt znany jako 2016 HO3 jest interesujący przede wszystkim dlatego, że ma bardzo osobliwą orbitę. W rzeczywistości krąży wokół Słońca, ale jednocześnie okres obiegu wynosi dla niego 365 dni, czyli dokładnie tak, jak Ziemi.

 

I przez cały ten okres asteroida porusza się z nami w sąsiedztwie. Ziemska grawitacja sprawia, że ​​to ciało niebieskie nieustannie wykonuje wokół nas piruety. I okazuje się, że chociaż oficjalnie jest satelitą Słońca, to w rzeczywistości ma długie i silne przywiązanie do Ziemi. Dlatego 2016 HO3 jest zwany quasi-satelitą. 

 

Kilka dni temu, 6 grudnia 2021 r. to ciało niebieskie znajdowało się w gwiazdozbiorze Panny. Obecna odległość do niego z Ziemi to ponad 28 milionów kilometrów. Astronomowie szacują średnicę tego tajemniczego obiektu na około 100 metrów. Naukowcy początkowo uznali, że to asteroida, ale jej zachowanie, orbita i inne parametry zaprzeczały tej wersji.

 

 

Niezwykła trajektoria „drugiego księżyca” Ziemi i jego niewielkie rozmiary sprawiły, że wielu planetologów wątpiło, czy rzeczywiście jest to asteroida. Wielu naukowców sugerowało, że to ciało niebieskie może być fragmentem bloku startowego rakiety lub innego dużego kawałka „śmieci kosmicznych”, które wpadły na niezwykle wydłużoną orbitę w wyniku pewnych złożonych procesów w przestrzeni bliskiej Ziemi.

 

Jednak późniejsze badania obiektu wykazały, że nie jest to jakiś fragment ziemskiej rakiety i w ogóle nie ma nic wspólnego z kosmicznymi śmieciami. Obiektowi nadano hawajską nazwę – Kamooaleva, jest to koncept ze starej piosenki, która opowiada o stworzeniu świata, w tłumaczeniu oznacza to coś w rodzaju „wibrującego niebiańskiego fragmentu”.

 

To właśnie ten obiekt został wybrany jako pierwsze miejsce docelowe dla chińskiej sondy Zhenghe, ma ona trafić do niego w 2024 roku. Potem będzie musiał polecieć z powrotem na Ziemię i zrzucić kapsułę z zebraną tam ziemią.

 

 

Niedawno naukowcy z University of Arizona postanowili uzyskać widmo światła odbitego od Kamooaleva. Widmo można wykorzystać do określenia, które substancje odbijają to światło. Widmo sugeruje, że na powierzchni asteroidy znajduje się dużo oliwinu lub piroksenu. Warto zaznaczyć, że minerały te znajdują się na liście najliczniej występujących na Księżycu.

 

Kiedy porównano widmo asteroidy z widmem światła emitowanego przez próbki regolitu księżycowego sprowadzonego przez amerykańskich astronautów, okazało się, że widma „odpowiadają” sobie idealnie. Kamooaleva, od reszty otaczających asteroid różni się luminescencją , ich albedo (zdolność odbijania światła) jest zauważalnie wyższe.

 

Na podstawie tych danych naukowcy przedstawili nową wersję, wedle której ta dziwaczna asteroida to nic innego jak fragment naszego Księżyca, który kiedyś się oderwał. Uważają, że mógł zostać strącony z powierzchni, gdy spadło na niego duże ciało niebieskie. Inna opcja to, że sam Księżyc powstał po zderzeniu Ziemi z hipotetyczną dość dużą planetą. To znaczy, że ten kawałek może okazać się śladem tamtego wydarzenia.

 

 

Ciekawe, że naukowcy nie chcą nawet rozważać wersji, w której ten obiekt o tak niezwykłych parametrach orbitalnych, może okazać się obcym statkiem kosmicznym lub stacją kosmiczną cywilizacji pozaziemskiej, udającą asteroidę. Zwłaszcza, że taki wniosek ma prawo istnieć, po niedawnym przelocie bardzo dziwnego obiektu kosmicznego - międzygwiezdnej asteroidy - nazwanego również po hawajsku jako Oumuamua.

Dodaj komentarz

Migracja Tytana mogła spowodować dziwne nachylenie Saturna

Naukowcy z Francji zaproponowali nowe wyjaśnienie nachylenia gigantycznej planety Saturna. Według naukowców to jego satelita Tytan może wpływać na nachylenie planety poprzez swoją pozycję. Wstępne obliczenia naukowców mówią, że mogło się to wydarzyć stosunkowo niedawno – niecały miliard lat temu.

Powszechnie przyjęta hipoteza wyjaśniająca poziome przemieszczenie Saturna wiąże pozycję planety olbrzyma z jej interakcją z innymi ciałami kosmicznymi, a mianowicie z gazowymi olbrzymami.

Tytan - źródło NASA

Naukowcy są zgodni, że podczas formowania się Układu Słonecznego planety olbrzymy zaczęły przesuwać się do zewnętrznej części układu pod wpływem wzajemnych sił grawitacyjnych. Gdy się poruszał, Saturn przechylił się o 26 stopni i pozostał w tej pozycji, gdy uderzył w pas asteroid Kuipera. Olbrzymia planeta pozostała w tej pozycji do dziś.

Eksperci z Francji, prowadzący badania, twierdzą, że nachylenie Saturna nastąpiło nie więcej niż miliard lat temu z powodu migracji Tytana. Naukowcy wyjaśnili, że w tej chwili są to tylko domysły, ponieważ nie ma na to oficjalnego potwierdzenia. Zbliżająca się wyprawa na statek kosmiczny Titan of the Dragonfly pomoże rzucić światło na wiele zagadek, w tym dziwne nachylenie Saturna.

Dodaj komentarz

Żelazo może być kluczowym biomarkerem życia we wszechświecie

Żelazo jest niezbędnym składnikiem białek i enzymów niezbędnych do funkcjonowania życia. Zbyt mała ilość żelaza, sprawia, że ​​planeta nie nadaje się do zamieszkania, podczas gdy jego nadmiar (jak na Marsie), przeszkadza w zatrzymywaniu wody na powierzchni.

 

Uważa się, że na młodej Ziemi, zawartość żelaza była optymalna, aby utrzymać wodę w stanie płynnym i jednocześnie się w niej rozpuszczać. Ta ostatnia okoliczność sprawiła, że ​​żelazo stało się dostępne do karmienia prostych form życia. Te stadium rozwoju życia, trwałoby pewnie do naszych czasów, gdyby nie nagła zmiana w składzie ziemskiej atmosfery.

 

W okolicach 2,45 miliarda lat temu, poziom tlenu na planecie zaczął gwałtownie rosnąć. Proces ten, nosi dziś nazwę katastrofy tlenowej. W ziemskiej atmosferze pojawił się wolny tlen, a ogólny charakter „powietrznej” powłoki planety zmienił się z redukującego na utleniający. Przyczyną rewolucji tlenowej były najprawdopodobniej cyjanobakterie, które przeprowadzały fotosyntezę tlenową, już w okolicach 2,7-2,8 miliarda lat temu.

Wzrost ilości O2 w atmosferze powodował reakcję z żelazem, w wyniku czego przestał rozpuszczać się w wodzie. Życie musiało więc znaleźć nowe sposoby pozyskiwania żelaza. Jednym z nich, zdaniem naukowców z uniwersytetów w Oksfordzie (Wielka Brytania) i Lotaryngii (Francja), był rozwój życia wielokomórkowego – w celu efektywniejszego przyswajania tego pierwiastka. Praca naukowa w tym temacie, pojawiła się w czasopiśmie PNAS.

 

Zapotrzebowanie na żelazo jako siłę napędową ewolucji i późniejszego rozwoju złożonych organizmów, może być zjawiskiem rzadkim lub losowym, jednak nie da się zaprzeczyć jego wpływu na rozwój organizmów wielokomórkowych. Naukowcy twierdzą, żewiedza o znaczeniu żelaza dla rozwoju życia, może pomóc w poszukiwaniach planet, na których mogłyby zachodzić analogiczne procesy biologiczne.

 

Dodaj komentarz