Styczeń 2021

Astronomowie dostrzegli czarną dziurę pożerającą 6 galaktyk

Astronomowie spoglądający w najdalsze zakątki Wszechświata, od dawna zastanawiali się, skąd we wczesnym wszechświecie, wzięły się supermasywne czarne dziury. Do tej pory, nie było jasne w jaki sposób, były one zdolne pochłonąć tyle materii, gdy wszechświat był jeszcze tak młody. Dopiero teraz, dzięki nowym obserwacjom jednego z tych młodych olbrzymów, astronomowie poznali potencjalną odpowiedź na tą zagadkę.

 

Okazało się, że wspomniana czarna dziura - będąca miliard razy większa od masy Słońca i mająca mniej niż miliard lat - jest połączona z sześcioma pobliskimi galaktykami. Jest to swego rodzaju sieć zasilaja olbrzymiego potwora znajdującego się pośród niej. Dzięki wielu obserwacjom, badacze zdołali skomponować model całej sieci. Do tego celu, wykorzystano jeden z największych teleskopów świata, Very Large Telescope należący do Europejskiego Obserwatorium Południowego w Chile. Praca naukowa na ten temat została opublikowana w czasopiśmie naukowym Astronomy & Astrophysics



Jest to pierwszy udokumentowany przypadek, gdy zdołano uwiecznić grupę galaktyk, zasilającą supermasywną czarną dziurę. Zespół badawczy sugeruje, że winowajcą jest tutaj skupisko ciemnej materii. Tajemniczej, ale niewidocznej substancji, która ma stanowić 85% materii wszechświata. Ciemna materia mogła przyciągnąć ogromne ilości gazu i pyłu, umożliwiając uformowanie się tak zwanej "supergęstej galaktyki". Te olbrzymie obiekty, stały się niemal niewyczerpanym i stabilnym źródłem pożywienia dla czarnej dziury. Zdaniem badaczy, podobne zjawiska mogły zachodzić we wczesnych etapach istnienia wszechświata i doprowadziły one do pojawienia się wielu supermasywnych czarnych dziur.

 

Dodaj komentarz

Między Saturnem a Uranem znajdowała się planeta podobna do Ziemi

Nowa praca badawcza prowadzona przez Matta Clementa z Carnegie ujawnia przypuszczalne pierwotne położenie Saturna i Jowisza. Te odkrycia udoskonalają naszą wiedzę na temat sił, które ukształtowały niezwykłą architekturę naszego Układu Słonecznego, w tym zniknięcie dziewiątej planety 9, która prawdopodobnie znajdowała się między Saturnem a Uranem.

 

W młodości nasze Słońce było otoczone wirującym dyskiem gazu i pyłu, z którego narodziły się planety. Początkowo sądzono, że orbity wcześniej uformowanych planet były ciasno upakowane i okrągłe, ale oddziaływanie grawitacyjne między większymi obiektami zakłóciło ich ustawienie i doprowadziło do szybkiego ruchu małych planet, tworząc konfigurację, którą widzimy dzisiaj.

 

Teraz wiemy, że w samej naszej galaktyce Drogi Mlecznej istnieją tysiące układów planetarnych. Tym samym okazało się, że układ planet w naszym systemie jest bardzo niezwykły. Naukowcy przeprowadzili 6000 symulacji ewolucji naszego Układu Słonecznego zanim odkryli nieoczekiwane szczegóły dotyczące pierwotnego związku Jowisza i Saturna.

 

Uważano, że w przeszłości Jowisz wykonywał trzy obroty wokół Słońca na każde dwie orbity, które ukończył Saturn. Ale ten układ nie może w zadowalający sposób wyjaśnić dzisiejszej konfiguracji planetarnej. Matt Clement i współautorzy badania, wykazali, że stosunek dwóch orbit Jowisza do jednej orbity Saturna daje bardziej stabilne wyniki, podobne do naszej znanej architektury planetarnej.

To wskazuje, że chociaż nasz Układ Słoneczny jest trochę dziwny, to nie zawsze tak było. Co więcej, teraz, gdy ustalono skuteczność zastosowanego modelu, można go użyć, aby pomóc nam przyjrzeć się powstawaniu planet, w tym naszej własnej, i być może poinformuje naszą zdolność wyszukiwania podobnych układów w innych miejscach, które mogłyby mieć potencjał do podtrzymania życia.

 

Model pokazał również, że pozycje Urana i Neptuna zostały ukształtowane przez masę Pasa Kuipera - regionu przestrzeni na krawędziach Układu Słonecznego, składającego się z planet karłowatych i planetoid, których największym członkiem jest Pluton - oraz lodowej gigantycznej planety, która została wyrzucona z Układu Słonecznego.

 

 

Dodaj komentarz

Oto jak brzmią wybuchy supernowych. NASA opublikowała niezwykłe dźwięki kosmosu

Agencja kosmiczna NASA realizuje projekt przetwarzania ultradźwiękowego, w ramach którego zamienia się najbardziej niesamowite zjawiska we wszechświecie w muzykę. Oto jak brzmią niektóre z nich.





W kosmosie nie słychać krzyku, eksplozji ani zderzenia gwiazd. Po prostu nie ma tam powietrza, które mogłoby przenosić dźwięki. Ale dzięki nowemu programowi NASA można sobie wyobrazić, jak mogą brzmieć określone zjawiska. Aby stworzyć melodię, naukowcy przeanalizowali obrazy z kosmosu, ustalili, jak zmieniało się na nich promieniowanie elektromagnetyczne i dokonali analogii między częstotliwością drgań światła a zmianą wysokości dźwięku podczas gry na różnych instrumentach.

Powyżej jest na przykład sposób w jaki brzmi Mgławica Krab - która jest właśnie pozostałością po supernowej. To właśnie jej eksplozję, według niektórych danych, zaobserwowali chińscy astronomowie w 1054 roku. Niebieski i biały są reprezentowane przez instrumenty dęte blaszane, fiolet jest grany przez struny, a różowy przez dęte drewniane. Wysokość dźwięków każdej rodziny instrumentów wzrasta od dołu obrazu do góry, dzięki czemu jednocześnie słychać wiele dźwięków. Dźwięki są wzmacniane w pobliżu centrum mgławicy, gdzie szybko obracający się pulsar „wyrzuca” gaz i promieniowanie we wszystkich kierunkach. 

 

Na poniższym nagraniu można usłyszeć gromadę galaktyk Bullet. Zawiera ona kilkaset galaktyk i dwie gromady, które zderzają się ze sobą. Badając ją, naukowcy byli w stanie udowodnić istnienie ciemnej materii.

Ostatni utwór przedstawia eksplozję supernowej o nazwie Supernova 1987A. W przeciwieństwie do dwóch pozostałych filmów, w których dźwięk pojawia się, gdy przemieszcza się od lewej do prawej na zdjęciu, ta supernowa została poddana specjalnej obróbce klatka po klatce. 

Gdy punkt uderza w krawędź gazowego halo gwiazdy, obraz stopniowo się zmienia, pokazując ewolucję eksplozji od 1999 do 2013 roku. Im jaśniejsza staje się aureola, tym wyższy dźwięk i głośniejsza melodia. Według NASA pierścień gazu osiąga maksymalną jasność, gdy przechodzi przez niego fala uderzeniowa supernowej, powodując najgłośniejsze dźwięki pod koniec nagrania.

 

 

 

 

Dodaj komentarz

Największa czarna dziura we wszechświecie nagle zniknęła

Astronomowie próbują dowiedzieć się, co się stało i są zdezorientowani - jedna z największych czarnych dziur we Wszechświecie, znajdująca się w gromadzie galaktyk Abell 2261 - nagle zniknęła.

Abell 2261 jest domem dla bardziej zwartych galaktyk i jest uważana za jedną z największych struktur we wszechświecie. W centrum gromady znajduje się niesamowicie jasna galaktyka A2261-BCG, która ma największe jądro galaktyczne, jakie kiedykolwiek odkryli astronomowie, o średnicy około 10 000 lat świetlnych.

 

Takie „rozmiary” wynikają z obecności w nim ogromnej czarnej dziury. Jądro galaktyczne A2261-BCG emituje potężne promieniowanie zakłócając światło okolicznych gwiazd. To wszystko ziknęło pewnego dnia. Pomimo zastosowania nowoczesnych, potężnych teleskopów kosmicznych Hubble'a i Chandra, naukowcy nie byli jeszcze w stanie wykryć nawet śladów tej gargantuicznej czarnej dziury.

 

Zespół astronomów kierowany przez Kayhana Gultakina z University of Michigan zasugerował, że ta utracona nagle czarna dziura mogła zostać „wyrzucona” z galaktyki. Nie sprecyzowano jednak gdzie, ani jak do tego doszło. Czarne dziury pochłaniają wszystko we wszechświecie. Ale co mogło pochłonąć czarną dziurę?

Dodaj komentarz

Próbki asteroidy Ryugu dotarły już na Ziemię

Japońska Agencja Kosmiczna (JAXA) opublikowała zdjęcie przedstawiające próbki pobrane z Asteroidy Ryugu. Według przedstawicieli agencji, cząstki znaleziono nawet w zewnętrznej powłoce kapsuły. Oczekuje się, że po otwarciu wewnętrznego pojemnika zostaną znalezione większe próbki.

Misja japońskiej sondy kosmicznej Hayabusa-2, polegająca na zebraniu i dostarczeniu próbek asteroidy Ryugu na Ziemię zakończyła się sukcesem. Sonda została wysłana w kosmos na początku grudnia 2014 roku, dotarła do asteroidy dopiero w lipcu 2018 roku i wróciła na orbitę Ziemi z próbnikiem po czym wystrzeliła go w kierunku naszej planety. Warto przypomnieć, że aby otrzymać próbki materiału skalnego z tej asteroidy japońska sonda wystrzeliła w jej kierunku pocisk, a następnie zebrała odlatujące z niego kawałki.



Źródło: JAXA

Wiadomo, że część próbek z sondy Hayabusa-2 pozostanie w JAXA. Badacze obiecali jednak podzielić się nimi również z NASA, ESA i innymi agencjami kosmicznymi. Zdaniem naukowców próbki uzyskane z asteroidy Ryugu rzucą światło na pochodzenie życia i formowanie się wszechświata. Sonda kosmiczna Hayabusa-2 wciąż posiadała pewne zapasy paliwa, więc nie wykluczone, że naukowcy z JAXA zadecydują o rozpoczęciu kolejnej misji eksploracyjnej.

 

Dodaj komentarz

Na zdjęciach z Marsa zidentyfikowano "anioła"

Europejska Agencja Kosmiczna opublikowała zdjęcie niezwykłej depresji na południowym biegunie Marsa, wykonanej przez orbiter Mars Express. Urządzenie sfotografowało na południowym biegunie Marsa dziwne zagłębienie w kształcie anioła.

Obszary polarne Marsa są szczególnie interesujące dla planetologów, ponieważ zawierają ogromne rezerwy lodu wodnego i zamarzniętego dwutlenku węgla. Ich badania są potrzebne nie tylko do zrozumienia struktury i składu czap polarnych, ale także sezonowych zmian pokrywy lodowej i jej wpływu na klimat. Są to informacje kluczowe pod kątem planowania przyszłych lotów załogowych na planetę, a także oceny przydatności Marsa do życia obecnie lub w przeszłości. 

 

W tym drugim przypadku ciekawym miejscem dla naukowców jest południowy biegun Marsa, na którym niedawno odkryto jeziora subglacjalne z ciekłą wodą. To właśnie tam zlokalizowano dziwną strukturę, która ze względu na zjawisko pareidolii - wielu osobom kojarzy się z aniołem. Zdaniem naukowców ten bożonarodzeniowy anioł powstał w wyniku sublimacji lodu, erozji skał i upadku meteorytu. 



Anielska depresja została zestawiona z pasków wykonanych kamerą HRSC.

Obraz został skompilowany z kilku zdjęć wykonanych przez wbudowaną kamerę HRSC (High Resolution Stereo Camera) 8 listopada 2020 r., Rozdzielczość zdjęcia wynosiła 15 metrów na piksel.





Mapa topograficzna depresji na południowym biegunie Marsa.

Sama struktura jest zagłębieniem, którego różne części powstają w wyniku różnych procesów. Prawa strona anioła to duży dół sublimacyjny, który wcześniej zawierał lód, a szczyt anioła to krater uderzeniowy. Zbocza na dole konstrukcji są strome i zerodowane. Ciemny kolor na zdjęciu odpowiada piaskom bogatym w różne minerały, takie jak piroksen i oliwin, podczas gdy jasne obszary zawierają lód. Po lewej stronie anioła widoczne są wzory utworzone przez wirujący pył.



 

Dodaj komentarz

Na początku stycznia 2021 roku Ziemia znajdzie się najbliżej od Słońca

Na początku przyszłego roku Ziemia znajdzie się w peryhelium - czyli w punkcie orbity, który znajduje się najbliżej Słońca.

 

Nadchodzące zbliżenie Ziemi i Słońca w 2021 roku przypada akurat na okres Nowego Roku. Nasza planeta minie punkt peryhelium dokładnie 2 stycznia. W drugim dniu nowego roku Ziemia znajdzie się najbliżej Słońca, ale nie ma w tym żadnej anomalii . Po prostu na początku roku nastąpi moment przejścia peryhelium, czyli punktu orbity Ziemi, w którym nasza planeta corocznie przechodzi w minimalnej odległości od Słońca.

 

Dokładnie 2 stycznia 2021 roku odległość między Słońcem a naszą planetą będzie minimalna w ciągu całego roku i wyniesie 147 093 168 km, co odpowiada 0,9832571 AU). Pozorna średnica Słońca będzie największa w 2021 roku w wyniku czego tarcza słoneczna będzie wyglądała na 3% większą niż na początku lipca, kiedy odległość do naszej gwiazdy będzie maksymalna.

 

Aphelium, czyli punkt kiedy Ziemia znajduje się najdalej od Słońca w ciągu roku, tradycyjnie następuje każdego lata. W 2021 roku stanie się to na początku lipca. Wtedy nasza planeta znajdzie się w odległości ponad 152 mln km od Słońca. Przez cały rok rozmiar tarczy słonecznej zmienia się płynnie, tak więc różnica w rozmiarach ciała niebieskiego w punktach peryhelium i aphelium jest niewidoczna gołym okiem.

 

Przypomnijmy, że w 2020 roku nasza planeta minęła peryhelium w niedzielę 5 stycznia a w aphelium Ziemia znalazła się 6 lipca. Zmiana odległości do Słońca podczas ruchu orbitalnego nie ma zauważalnego wpływu na klimat naszej planety, znacznie silniej wpływa na nią rozmieszczenie kontynentów. Klimat półkuli północnej jest bardziej kontynentalny, ponieważ samych kontynentów jest więcej. Nie zależy to od odległości Ziemi od Słońca i zmiany pór roku - ma na to wpływ nachylenie osi Ziemi do płaszczyzny orbity.

 

 

Dodaj komentarz

Strony