Grudzień 2020

Teleskop Hubble'a śledzi anomalne zachowanie huraganu na Neptunie

Ogromna ciemna plama w atmosferze Neptuna to burza zauważona po raz pierwszy kilka lat temu. Co ciekawe nie chce się rozproszyć. Wbrew oczekiwaniom naukowców wyrzuciła nową, mniejszą plamkę i zmieniła kierunek, ponownie stabilizując się.

Najbardziej odległa z planet Układu Słonecznego - Neptun - jest często nazywana lodowym olbrzymem, który zajmuje pozycję pośrednią między gazowym olbrzymem Jowiszem a Ziemią. Neptun jest 17 razy masywniejszy od Ziemi, ale 19 razy lżejszy od Jowisza. 

 

Jego gęsta atmosfera składa się głównie z wodoru i helu i nieustannie bulgocze. Sonda Voyager 2, która przeleciała obok Neptuna w 1989 roku, zauważyła na jego powierzchni kilka rozległych ciemnych plam, które naukowcy skojarzyli z lokalnymi huraganami. Od tego czasu podobne plamy na Neptunie zostały zaobserwowane przez Kosmiczny Teleskop Hubble'a: pojawiają się i znikają co dwa ziemskie lata. 

Huragany powstają jako obszary o zwiększonym ciśnieniu na średnich szerokościach geograficznych, a stabilizowane są przez siłę Coriolisa, która powstaje w wyniku obrotu planety. Począwszy od 1993 roku, kosmiczny teleskop Hubble'a śledził trzy z tych miejsc, aż całkowicie zniknęły. Stawało się to przeważnie gdy burze zbliżały się do równika, siła Coriolisa słabła, a huragan znikał. Jednak czwarta ciemna plama oznaczona jako NDS-2018 obserwowana przez Hubble'a na Neptunie  zdołała przetrwać na równiku. Zostało to niedawno ogłoszone podczas spotkania internetowego Amerykańskiego Towarzystwa Geofizycznego (AGU).

 

Obecny huragan na północnej półkuli Neptuna ma prawie 7500 kilometrów średnicy, a Hubble śledzi go od 2018 roku. Obserwacje poczynione przez niego w sierpniu 2020 roku, kiedy huragan znajdował się już na równikowych szerokościach geograficznych, pokazały, że zamiast się rozpraszać, zaczął przesuwać się z powrotem na północ. Ponadto „główny” huragan stracił środowisko iskrzących się chmur, które wcześniej towarzyszyły jego ruchowi.

 

W pobliżu zauważono również drugą, mniejszą plamę o średnicy około 6300 kilometrów. Być może są ze sobą powiązane: według obliczeń naukowców ruch wsteczny dużej plamy rozpoczął się w styczniu tego roku mniej więcej w tym samym czasie, gdy pojawiła się mała plamka. Zakłada się, że oddzielił się od pierwszego, nadając mu nowy kierunek, ale fizyka tego zdarzenia pozostaje nieznana.

 

Dodaj komentarz

Wykryto prawdopodobny sygnał od obcych z Proxima Centauri!!!

Zaledwie kilka tygodni po tym, gdy teleskop poszukujący obcych, czyli Obserwatorium Arecibo, został ostatecznie zamknięty, inne obserwatorium zarejestrowało sygnał będący kandydatem na pochodzący od obcej cywilizacji. Wygląda na to, że pochodzi z Proxima Centauri, najbliższej Słońcu gwiazdy.

Nowy sygnał to wąska wiązka fal radiowych 980 MHz, dane o nim znaleziono w danych archiwalnych australijskiego obserwatorium  Parkes Observatory Sygnał został po raz pierwszy wykryty w kwietniu i maju 2019 roku przez teleskop Parkes w Australii. Następnie naukowcy z jakiegoś nieznanego powodu, chociaż ustalili „anomalię” tego sygnału, nie zgłosili tego i zamiast tego przekazali dane do archiwum.

 

Częstotliwość 980 MHz jest ważna, ponieważ sygnały z naziemnych statków kosmicznych i satelitów są zwykle nieobecne w tym paśmie fal radiowych. Tajemnicza obca wiadomość pojawiła się raz i nigdy więcej nie została odnaleziona i wydaje się pochodzić bezpośrednio z układu Proxima Centauri, znajdującego się zaledwie 4,2 lat świetlnych od Ziemi.

 

Sygnał podobno zmienił się nieznacznie podczas obserwacji, co przypominało przesunięcie spowodowane ruchem planety. Z tego co wiadomo Proxima Centauri ma tylko jedną planetę skalistą, która jest 17% większa od Ziemi i jednego znanego gazowego giganta.

Wizja artystyczna planety w układzie Proxima Centauri

To pierwszy poważny kandydat do komunikacji z kosmitami od czasu słynnego sygnału Wow! Naukowcy, którzy badali dane dotyczące tego nowego sygnału, nie potrafili wyjaśnić jego naturalnych przyczyn. Niektórzy eksperci twierdzą, że przypomina on technologiczne transmisje radiowe.

 

Astronomowie pracujący w projekcie Breakthrough Listen często wykrywają dziwne fale radiowe za pomocą teleskopu Parkesa, a także Obserwatorium Green Bank w Wirginii Zachodniej. Dotychczas zawsze okazywało się, że wszystkie są wynikiem sygnałów stworzonych przez człowieka lub wystąpiły z przyczyn naturalnych.

 

Dlatego teraz naukowcy muszą przede wszystkim zbadać te dane i sprawdzić, czy nie można ich wytłumaczyć ani interferencją radiową z Ziemi, ani naturalnym mechanizmem emisji z Proxima Centauri i jej planet. Jeśli to zostanie dokonane, a na dodatek tajemniczy sygnał pojawi się ponownie, może to oznaczać, wielki przełom na Ziemi. Zyskamy dowód na to, że nie jesteśmy sami we wszechświecie!

 

 

Dodaj komentarz

Wczesna Ziemia miała identyczną atmosferę co dzisiejsza Wenus

Nowe badanie przeprowadzone przez naukowców ze Szwajcarii wykazało, że podczas gdy powierzchnia Ziemi pokryta była oceanem magmy, gazy unoszące się z tego wrzącego morza mogły stworzyć toksyczną atmosferę, stanowiącą niemal identyczną kopie tej, którą obserwujemy obecnie na Wenus. Oznacza to, że obydwa światy, nie dzieli wcale tak wielka przepaść.



Eksperci przypuszczają, że pokrycie powierzchni naszej planety oceanem magmy, było konsekwencją zderzenia Ziemi, z obiektem wielkości Marsa. Dopiero gdy magma ostygła, niektóre związki skondensowały się i utworzyły atmosferę. Aby dowiedzieć się, jak będzie wyglądać ta atmosfera, autorzy nowej pracy zastosowali metodę zwaną lewitacją aerodynamiczną.

 

Podczas eksperymentu, naukowcy stworzyli w specjalnym piecu warunki zbliżone do warunków na powierzchni Ziemi 4,5 miliarda lat temu. Aby to zrobić, podgrzali za pomocą lasera mieszaninę minerałów i metali. Temperatura wewnątrz pieca, osiągnęła aż 2000°C. Ponieważ nie znamy składu wczesnej atmosfery Ziemi, powtórzono ten eksperyment kilka razy, zmieniając skład strumienia gazu. Dopiero wtedy, porównano każdą ze stopionych próbek z perydotytami, czyli skałami, które utworzyły się na Ziemi po ochłodzeniu magmy miliony lat temu.

Po dopasowaniu próbek laboratoryjnych i naturalnych, naukowcom udało się wyciągnąć pewne wnioski. Autorzy podają, że atmosfera ziemska była bardzo gęsta, bogata w dwutlenek węgla i uboga w azot. Podobny skład można zaobserwować na dzisiejszej Wenus. Naukowcy wyjaśniają jednak, że przewaga Ziemi nad Marsem i Wenus polega na jej wielkości i dostępności wody. Oceany, pochłonęły nadmiar dwutlenku węgla, a sama planeta miała wystarczającą masę, aby utrzymać atmosferę. Tylko i wyłącznie dlatego, Ziemia jest dziś oazą życia w Układzie Słonecznym, a Wenus pozostaje nieprzyjaznym lub wprost piekielnym światem.

 

Dodaj komentarz

Przestrzeń, w której istnieje nasza Galaktyka to kosmiczna anomalia

Gdyby Ziemia i nasza galaktyka, a także wszystkie sąsiednie galaktyki, znajdowały się wewnątrz dużej bańki, rozwiązałoby to szereg pytań związanych z naturą Wszechświata.

Wszechświat może wydawać się stosunkowo spokojnym i statycznym miejscem. Jednak obserwacje astronomiczne z ostatniego stulecia pokazały, że rozszerza się on z przyspieszeniem wywołanym przez tajemnicze siły zwane ciemną materią i ciemną energią. Jednocześnie naukowcy nie mogą zgodzić się co do szacunków tempa rozszerzania się granic przestrzeni.

 

Odpowiedź może leżeć w tym, że żyjemy w czymś co niektórzy astrofizycy nazywają „bąblem” - czyli w gigantycznym obszarem przestrzeni o innej gęstości niż reszta wszechświata. Teoria ta została wysunięta przez fizyka teoretycznego z Uniwersytetu Genewskiego Lucas Lombreisera.

 

Hipoteza bańki istnieje od ponad dwóch dekad, ale dopiero ostatnio w Physics Letters opublikowano artykuł opisujący możliwy rozmiar i cechy tej kosmicznej bańki. Lombreiser argumentuje, że nie ma potrzeby wymyślania nowej fizyki, aby wyjaśnić rozbieżność między dwiema stałymi Hubble'a. Różnica może polegać na gęstości bańki w stosunku do średniej kosmicznej gęstości materii.

 

Zdaniem naukowca wszechświat nie jest jednolity. W swoim artykule Lombreiser sugeruje, że możemy znajdować się w stosunkowo pustym regionie o promieniu 40 megaparseków (około 125 milionów lat świetlnych). Takie regiony są stosunkowo powszechne we Wszechświecie w standardowej teorii kosmologicznej. Jeśli nasza bańka zawiera około połowę mniej materii niż reszta kosmosu, może to wyjaśniać, dlaczego ciągle otrzymujemy różne wyniki dla stałej Hubble'a. Opisuje ona tempo rozszerzania się wszechświata. Problem w tym, że dotychczasowe obliczenia i badania dają różne, wyniki.

 

Idea bańki to wciąż tylko hipoteza i aby ją udowodnić, potrzebne będą dodatkowe obserwacje, podczas których można będzie określić, czy nierównomierny rozkład materii we wszechświecie może wyjaśnić rozbieżność między obserwowanymi stałymi Hubble'a.

 

 

Dodaj komentarz

Odkryto, że Ziemia znajduje się znacznie bliżej hipermasywnej czarnej dziury

Najnowsze badania wskazują na to, że Ziemia znajduje się znacznie bliżej centralnej supermasywnej czarnej dziury w Drodze Mlecznej, niż wcześniej sądzili naukowcy. Na szczęście nie zagraża to ludzkości niczym innym niż lepszym zrozumieniem otaczającego nas wszechświata.

Mierzenie odległości do dalekich ciał niebieskich nie jest rzeczą prostą, ale jest to konieczne. Dzięki temu astronomowie mogą zrozumieć, z czym mają do czynienia - z przyciemnionym, ale bliskim obiektem lub z bardzo jasnym, ale odległym obiektem jak Gwiazda Północna. Od tego zależą nasze wyobrażenia o tym, czym jest otaczający nas kosmos.

 

Najbardziej niezawodnym sposobem pomiaru odległości w astronomii jest metoda paralaksy. Kierunek do odległego ciała niebieskiego, a więc punktu na niebie, w którym je widzimy, zależy od tego, gdzie Ziemia znajduje się na swojej orbicie. Dla obserwatora wygląda to tak, jakby obiekt poruszał się lekko po niebie przez cały rok. Im bliżej znajduje się obserwowane ciało niebieskie, tym większe jest to przemieszczenie. Mierząc ją, można obliczyć odległość do danego obiektu.

Dzięki najnowszym obserwacjom ustalono, że Ziemia porusza się w przestrzeni kosmicznej z prędkością wyższą o 7 km/s i znajduje się około 2000 lat świetlnych bliżej supermasywnej czarnej dziury w centrum Drogi Mlecznej, zwanej Saggitarius albo Sgr A*. Ustalono to za pomocą nowego lepszego modelu galaktyki, opartego na nowych danych obserwacyjnych, w tym katalogu obiektów obserwowanych przez ponad 15 lat w ramach japońskiego projektu radioastronomicznego VERA. 

 

VERA (VLBI Exploration of Radio Astrometry) to projekt, który rozpoczął się w 2000 roku. Jego celem było zmapowanie trójwymiarowej prędkości i struktur przestrzennych w Drodze Mlecznej i jest prowadzone przez Narodowe Obserwatorium Astronomiczne Japonii.  VERA wykorzystuje technikę znaną jako interferometria do łączenia danych z radioteleskopów rozrzuconych po całym archipelagu japońskim w celu uzyskania takiej samej rozdzielczości, jaką miałby teleskop o średnicy 2300 km.

 

Dokładność pomiaru osiągana z tą rozdzielczością to 10 mikrosekund łukowych i jest w teorii wystarczająco dobra, aby rozróżnić monetę umieszczoną na powierzchni Księżyca. Ponieważ Ziemia znajduje się wewnątrz Galaktyki Drogi Mlecznej, nie możemy się cofnąć i zobaczyć, jak wygląda galaktyka z zewnątrz. Astrometria umożliwia za to dokładny pomiar pozycji i ruchu obiektów, który jest niezbędnym narzędziem do zrozumienia ogólnej struktury Galaktyki i naszego w niej miejsca. 

W tym roku ukazał się pierwszy katalog astrometryczny VERA zawierający dane dla 99 obiektów. Na jego podstawie i na podstawie ostatnich obserwacji innych grup badawczych, astronomowie stworzyli mapę pozycji i prędkości. Z tej mapy obliczyli środek Galaktyki, punkt, wokół którego wszystko się kręci.  Mapa sugeruje, że centrum Galaktyki i znajdująca się tam supermasywna czarna dziura znajdują się 25 800 lat świetlnych od Ziemi. Jest to bliżej niż oficjalna wartość 27 700 lat świetlnych przyjęta przez Międzynarodową Unię Astronomiczną w 1985 roku.

 

Składnik prędkości mapy wskazuje, że Ziemia porusza się z prędkością 227 km/s, krążąc wokół Centrum Galaktyki. To szybciej niż oficjalnie przyjmowana prędkość 220 km/s. Teraz projekt VERA ma pomoć zaobserwować więcej obiektów, szczególnie tych znajdujących się blisko centralnej supermasywnej czarnej dziury, aby lepiej scharakteryzować strukturę i ruch Galaktyki. W ramach tych wysiłków VERA będzie uczestniczyć w EAVN (East Asian VLBI Network) składającej się z radioteleskopów zlokalizowanych w Japonii, Korei Południowej i Chinach. Zwiększając liczbę teleskopów i maksymalną odległość między nimi, EAVN może osiągnąć jeszcze wyższą dokładność.

 

 

Dodaj komentarz

Największa czarna dziura we wszechświecie nagle zniknęła

Astronomowie próbują dowiedzieć się, co się stało i są zdezorientowani - jedna z największych czarnych dziur we Wszechświecie, znajdująca się w gromadzie galaktyk Abell 2261 - nagle zniknęła.

Abell 2261 jest domem dla bardziej zwartych galaktyk i jest uważana za jedną z największych struktur we wszechświecie. W centrum gromady znajduje się niesamowicie jasna galaktyka A2261-BCG, która ma największe jądro galaktyczne, jakie kiedykolwiek odkryli astronomowie, o średnicy około 10 000 lat świetlnych.

 

Takie „rozmiary” wynikają z obecności w nim ogromnej czarnej dziury. Jądro galaktyczne A2261-BCG emituje potężne promieniowanie zakłócając światło okolicznych gwiazd. To wszystko ziknęło pewnego dnia. Pomimo zastosowania nowoczesnych, potężnych teleskopów kosmicznych Hubble'a i Chandra, naukowcy nie byli jeszcze w stanie wykryć nawet śladów tej gargantuicznej czarnej dziury.

 

Zespół astronomów kierowany przez Kayhana Gultakina z University of Michigan zasugerował, że ta utracona nagle czarna dziura mogła zostać „wyrzucona” z galaktyki. Nie sprecyzowano jednak gdzie, ani jak do tego doszło. Czarne dziury pochłaniają wszystko we wszechświecie. Ale co mogło pochłonąć czarną dziurę?

Dodaj komentarz

Już dzisiaj 21 grudnia na niebie pojawi się nowa "Gwiazda Betlejemska"

W ciągu następnych dwóch tygodni, orbity Saturna i Jowisza zrównają się ze sobą. Po raz pierwszy od kilkuset lat, obydwie planety zbliżą się do siebie tak bardzo, że będzie je dzieliła zaledwie jedna dziesiąta stopnia. Będzie to najbliższe zrównanie Saturna i Jowisza, od 1226 roku.

 

Ta niezwykle rzadka koniunkcja, będzie miała miejsce 21 grudnia, w dzień przesilenia zimowego. Technicznie rzecz biorąc, największe planety naszego Układu Słonecznego nadal będą oddalone od siebie o miliony kilometrów. Obserwując te planety z Ziemi, obserwatorzy będą mogli dostrzec promienny punkt światła, który część astronomów nazwała Gwiazdą Bożonarodzeniową lub Gwiazdą Betlejemską.

Tak spektakularne ruchy ciał niebieskich nie uszły oczywiście uwadze astrologów. Taka koniunkcja będzie z pewnością okazją do oczekiwania czegoś doniosłego, co może mieć miejsce na skutektak  szczególnego ułożenia planet. W tym dziwnym roku 2020 może być dużo więcej osób, które widząc jasną gwiazdę na niebie, będą bardziej skłonni uwierzyć, że to jakiś znak, nie koniecznie dobry.

Astronomowie od dawna wysuwali teorię, że słynna gwiazda Betlejemska, mogła być w rzeczywistości rezultatem odpowiedniego ułożenia planet. Faktem jest, że około 2 roku p.n.e. nastąpiła rzadka koniunkcja Jowisza, Wenus i jasnej gwiazdy nazwanej Regulus. Naturalnie opinie na ten temat są mocno podzielone. Gazowe giganty, dadzą kolejny wyjątkowy pokaz dopiero za 60 lat, w marcu 2080 roku. Warto więc uzbroić się w teleskopy i obserwować nocne niebo, ponieważ nieprędko nadarzy się kolejna okazja tego typu.

 

Dodaj komentarz

Chińska sonda Chang'e 5 leci z Księżyca na Ziemię z próbkami gruntu

Sonda Chang'e-5 została wystrzelona z powierzchni Księżyca. Po udanej misji na ziemskim satelicie, nowy pojazd chińskiego pojazdu powraca na ziemię z dwoma kilogramami próbek gleby. Prace związane ze zbieraniem materiałów do badań trwały 19 godzin.

 

W ramach szybkiego przypomnienia, stacja Chang'e-5 została wystrzelona na satelitę Ziemi 23 listopada przy pomocy ciężkiej rakiety Changzheng-5. 28 grudnia statek kosmiczny wszedł na orbitę księżycową. 30 grudnia rozdzielono lądownik i moduł serwisowy, a 1 grudnia lądownik wylądował na powierzchni Księżyca.

 

Zgodnie z ogłoszonymi wcześniej planami, Chang'e-5 musiał zebrać dwa kilogramy próbek. Po powrocie na Ziemię, próbki zostaną zbadane, co pozwoli naukowcom lepiej zrozumieć strukturę ziemskiego satelity. Kolejnym etapem dla chińskich badaczy jest misja Chang'e-6. Zakłada się, że ta sonda zostanie wystrzelona na przełomie 2023-2024 roku.

 

Sukces „Chang'e-5” i „Chang'e-6” pozwoli Chinom zbliżyć się do głównego celu swojego programu księżycowego, czyli załogowej misji i lądowaniu na powierzchni naszego satelity. W planach jest nawet stworzenie na jego powierzchni specjalnej bazy naukowej. Aby to wszystko zrealizować, powstaje nowy superciężki pojazd nośny Changzheng-9, a także obiecujący statek kosmiczny nowej generacji.

 

Dodaj komentarz

Niezwykłe zaćmienie Słońca na Jowiszu uchwycone przez sondę Juno

NASA podzieliła się niedawno niesamowitymi zdjęciami cienia rzucanego na powierzchnię Jowisza, uchwyconego przez sondę Juno. Co prawda fotografie pochodzą jeszcze z 2019 roku jednak dopiero teraz zostały poddane odpowiedniemu przetworzeniu.

Takie zdarzenia zdarzają się na Jowiszu dość często, ponieważ Jowisz ma aż 79 satelitów. Ponadto, w przeciwieństwie do większości innych planet w naszym Układzie Słonecznym, oś Jowisza nie jest mocno nachylona w stosunku do jego orbity, więc Słońce nigdy nie odchyla się daleko od równikowej płaszczyzny Jowisza. Oznacza to, że jego Księżyce regularnie rzucają cień na planetę przez cały rok.

W momencie nadesłania nowej fotografii, urządzenie znajdowało się około 7862 kilometry od chmur planety. Widoczny na zdjęciu cień ma 3600 kilometrów szerokości. Należał on do księżyca Io, który jest zarówno najbliższym jak i najbardziej aktywnym wulkanicznie satelitą Jowisza. 



Io jest mniej więcej tej samej wielkości co nasz Księżyc a jego średnica Io wynosi 3642 kilometry. Księżyc ten, wyróżnia się nie swoją wielkością, ale licznymi aktywnymi wulkanami na jego powierzchni (ponad 400). Niektóre z nich są tak potężne, że emisje siarki i dwutlenku siarki osiągają wysokość do 500 kilometrów.

 

 

Dodaj komentarz

Olbrzymia eksplozja zakończyła testy nowej rakiety SpaceX

9 grudnia, SpaceX przetestowało statek kosmiczny Starship, rakietę o największej ładowności w historii eksploracji kosmosu. Testy zakończyły się olbrzymią eksplozją, która stawia ambitne plany Elona Muska, pod wielkim znakiem zapytania.

Pojazd kosmiczny z powodzeniem uniósł się w powietrze, wykonał zamierzony manewr i podjął przygotowania do lądowania. To właśnie wówczas doszło do niekontrolowanego wybuchu. Z powodu zbyt niskiego ciśnienia w jednym ze zbiorników paliwa, statek kosmiczny Starship spadł na ziemię, ze zbyt dużą prędkością. 



W rezultacie czego, z dyszy buchnął jasnozielony płomień, nastąpiła eksplozja, a statek został zupełnie zniszczony. Elon Musk, zapewnia że dane pozyskane dzięki tej pomyłce, pomogą w ulepszeniu technologii lotów kosmicznych. Zauważył on również, że udane wzniesienie się rakiety międzyplanetarnej, przejście na zbiorniki paliwa, precyzyjna kontrolę ruchu pojazdu aż do lądowania to osiągnięcia których nie można zanegować pojedynczą porażką. Wszystko to, stanowi bezcenny zestaw danych.

 

Dodaj komentarz

Strony