Listopad 2020

W kosmosie wykryto źródło sygnału radiowego o nieznanym pochodzeniu

Naukowcy z McGill University w Kanadzie uzyskali nowe dane, które przekonująco dowodzą, że źródłem niektórych szybkich rozbłysków radiowych (FRB) są specjalne typy gwiazd neutronowych - magnetary. Szybkie rozbłyski radiowe to wybuchy emisji radiowej nieznanego pochodzenia, które trwają zwykle ułamek sekundy, ale towarzyszy mu wyzwolenie ogromnych ilości energii.

 

Astronomowie odkryli niezwykle intensywny rozbłysk radiowy pochodzący z magnetara znajdującego się w Drodze Mlecznej. Intensywność rozbłysku radiowego była trzy tysiące razy większa niż jakiegokolwiek dotychczas zmierzonego magnetara. Naukowcy obliczyli, że taki wybuch, gdyby miał miejsce w innej galaktyce, nie różniłby się od niektórych FRB, co potwierdza wersję, że potężne rozbłyski radiowe są generowane przez gwiazdy neutronowe o niezwykle silnych polach magnetycznych.

 

Jednak pozostaje niejasne, czy magnetary są odpowiedzialne za pochodzenie wszystkich FRB. Niektóre rozbłyski radiowe są na to zbyt intensywne, ale naukowcy uważają, że mogą je generować młodsze, bardziej aktywne magnetary.

 

Szybki impuls radiowy trwa kilka milisekund i towarzyszy mu uwolnienie w kosmos ogromnej ilości energii - takiej jaką Słońce wypromieniowuje do kilkudziesięciu tysięcy lat. Większość badaczy zakłada, że ​​zjawisko to ma naturalne przyczyny, na przykład wybuchy supernowych, zderzenia gwiazd neutronowych, aktywne czarne dziury lub magnetary. Istnieje jednak egzotyczna hipoteza łącząca FRB z zaawansowanymi technologicznie cywilizacjami. W tym kontekście mogą to być na przykład ślady po wykorzystaniu jakiegoś napędu dla statkó kosmicznych.

 

 

Dodaj komentarz

Kanadyjskie satelity będą monitorować ruch obiektów kosmicznych na orbicie Ziemi

W przyszłości pozwoli to uniknąć kolizji między satelitami i dużymi śmieciami w przestrzeni kosmicznej blisko Ziemi.

Kanadyjska firma NorthStar Earth and Space podpisała kontrakt z francusko - włoskim producentem kosmonautycznym Thales Alenia Space na budowę pierwszych trzech satelitów pierwszego na świecie systemu monitorowania ruchu kosmicznego Skylark.

 

W ramach swojej pracy satelity Skylark będą monitorować ruchy satelitów i odłamków na orbicie Ziemi, informując operatorów statków kosmicznych o możliwym ryzyku kolizji. SpaceX i Amazon są wymieniani jako potencjalni partnerzy projektu, którzy mogą być zainteresowani zapewnieniem bezpieczeństwa swoich systemów satelitarnych Starlink i Project Kuiper.

 

Oczekuje się, że w sumie dwanaście pojazdów zostanie włączonych do sieci systemów obserwacyjnych NorthStar Earth and Space, które będą śledzić ruchy obiektów w przestrzeni kosmicznej częściej i dokładniej niż stacje naziemne mogą to robić obecnie.

 

Wystrzelenie pierwszych trzech satelitów Skylark powinno nastąpić już w 2022 roku, po czym dziewięć kolejnych statków kosmicznych zostanie wysłanych na orbitę Ziemi w ciągu najbliższych dwóch lat.

 

Dodaj komentarz

NASA skontaktowała się z Voyagerem 2, który opuścił Układ Słoneczny

Znajdująca się w Australii antena do komunikacji kosmicznej dalekiego zasięgu -  Deep Space Station 43 (DSS43) - znowu działa, co umożliwiło komunikację ze statkiem kosmicznym Voyager 2. Stacja badawcza wysłana w 1977 roku opuściła heliosferę w listopadzie 2018 roku. Od dłuższego czasu nie udawało się z nią skontaktować.

 

Jak wspomina amerykańska agencja kosmiczna NASA, kontakt z Voyagerem 2 nie był możliwy od marca tego roku, gdy DSS43 był w naprawie. W szczególności zawiódł jeden z nadajników radiowych używanych do komunikacji ze statkiem kosmicznym, który nie został wymieniony od ponad 47 lat. W styczniu NASA poinformowała, że ​​Voyager 2 nie wykonał standardowego manewru i zużywał zbyt dużo energii.

 

Kontakt nawiżano 29 października 2020 roku. Statek kosmiczny znajduje się obecnie w odległości 18,8 miliarda km od Ziemi. Znajduje się poza heliopauzą, czyli regionem granicznym, gdzie kończy się wpływ Słońca i zaczyna się przestrzeń międzygwiezdna. Licząca obecnie aż 43 lata sonda kosmiczna leciała samotnie przez 7 miesięcy, podczas gdy naprawiano sterującą nią antenę radiową. 

 

Voyager 2 był pierwszym ziemskim pojazdem, który przeleciał obok czterech gazowych gigantów, największych planet Układu Słonecznego, co pozwoliło na odkrycie 3 nowych satelitów Jowisza, 4 - Saturna, 11 - Urana i 6 - Neptuna. Do tej pory żaden statek kosmiczny nie przeleciał tak blisko tych dwóch ostatnich planet. Voyager 2 stał się również drugą stacją badawczą, która opuściła Układ Słoneczny. Pierwszą, która zrobiła to w sierpniu 2012 roku, była bliźniacza misja Voyager 1.

 

Według ekspertów, Voyager 2 za około 40 tysięcy lat znajdzie się w odległości 1,7 roku świetlnego do słabego czerwonego karła Ross 248, znajdującego się w odległości 10,3 lat świetlnych od Ziemi w konstelacji Andromedy. O ile nie zostanie wynaleziony jakiś nowy rewolucyjny rodzaj napędu kosmicznego, można stwierdzić z dużą pewnością, że oba Voyagery pozostaną ziemskimi pojazdami, któe znalazły się najdalej od Ziemi. 

 

 

Dodaj komentarz

USA kończy współpracę z Rosją w zakresie transportu astronautów na ISS

Amerykańska agencja kosmiczna NASA oficjalnie zakończyła współpracę z rosyjską agencją kosmiczną Roskosmos, w zakresie przy dostawie astronautów na orbitę. Od tej pory sojuzami będą latać tylko Rosjanie.

Już w 2021 roku na Międzynarodową Stację Kosmiczną (ISS), za pomocą rosyjskiego statku kosmiczny Sojuz, będzie wysyłana całkowicie rosyjska załoga bez amerykańskich astronautów. Według korporacji państwowej Roskosmos, załoga główna i rezerwowa 65 długoterminowej wyprawy na ISS bęzie się składała w całości z Rosjan.

 

W skład załogi statku kosmicznego Sojuz MS-18 wchodzić będą dowódca wyprawy Oleg Nowicki, a także inżynierowie lotniczy Piotr Dubrov i Siergiej Korsakow. Anton Shkaplerov, inżynier lotu ISS-65 i dowódca statku kosmicznego Sojuz MS, Andrey Babkin (inżynier lotu ISS-65 i statek kosmiczny Sojuz MS) i Dmitrij Petelin (inżynier lotu ISS-65 i statek kosmiczny Sojuz MS) zostali wyznaczeni jako ich wsparcie.

Planowane jest wysłanie Rosjan na ISS w kwietniu 2021 r. za pomocą statku transportowego Sojuz MS, który zostanie wystrzelony z kosmodromu Bajkonur w Kazachstanie. Na początku września pojawiły się informacje, że NASA planuje zrezygnować z usług Roscosmos w celu dostarczania astronautów na Międzynarodową Stację Kosmiczną (ISS) już od 2021 roku. Zamiast rosyjskiego Sojuza w Stany Zjednoczone zamierzają używać własnych komercyjnych pojazdów Crew Dragon.

 

Wcześniej planowano, że jedno miejsce na Sojuzie zostanie przyznane amerykańskiemu astronaucie zarówno podczas startów w październiku 2020 jak i kwietniu 2021, co pozwoliłoby na obecność na ISS przedstawicieli USA w przypadku problemów ze statkami SpaceX. Jednak pierwszy załogowy lot Crew Dragon zakończył się sukcesem, co pozwoliło NASA przyspieszyć proces anulowania rosyjskich usług.

 

Dodaj komentarz

Czy Układ Słoneczny może przetrwać śmierć Słońca?

Śmierć naszego Słońca jest wciąż bardzo odległa. Naukowcy uważają, że nastąpi to za około 4,5 miliarda lat. Kiedy naprawdę to się wydarzy? Co wtedy stanie się z naszym układem słonecznym? Problemy w Układzie Słonecznym zaczną się jeszcze przed śmiercią słońca. W ciągu ostatnich kilku tysięcy lat swojego cyklu wytwarzanie energii przez gwiazdę za pomocą reakcji termojądrowych będzie coraz trudniejsze. W jej jądrze gromadzi się coraz więcej ciężkich pierwiastków i wzrasta temperatura wewnętrznej części gwiazdy. Oznacza to, że z wiekiem słońce jaśnieje. Z tego powodu atmosfery planet w Układzie Słonecznym zaczynają się bardziej nagrzewać. W końcu Europa się „ogrzeje”, a Ziemia i Mars zamieni się w spalone pustynie bez atmosfery.

 

Atmosfera Słońca zacznie się wówczas rozszerzać, a gwiazda pochłonie Merkurego, Wenus i najprawdopodobniej Ziemię. Jeśli chmura gorącej plazmy dotrze do naszej planety, zamieni się w nic w niecały dzień. Giganci gazowi, tacy jak Jowisz i Saturn, będą mieli więcej szczęścia. Mogą zwiększyć swoją masę dzięki napływowi gazu z zewnętrznych warstw Słońca. W ciągu kilku milionów lat ekosfera w Układzie Słonecznym przesunie się do najdalszych granic. W końcu jednak Słońce zamieni się w białego karła, zrzucając swoją gorącą skorupę. Początkowo ten rozgrzany do białości rdzeń gwiazdy będzie emitował potężne promieniowanie rentgenowskie, które może zabić życie, jeśli to zacznie się pojawiać na innych planetach.

 

Jednak po około miliardach lat jasność karła zmniejszy się i pozostanie na mniej więcej tym samym poziomie przez kilka kolejnych bilionów lat. Pozostały biały karzeł będzie miał strefę nadającą się do zamieszkania, która będzie zlokalizowana bardzo blisko gwiazdy ze względu na jej niskie temperatury w porównaniu do obecnego Słońca. Na tak krótkich odległościach planeta lub jądro planetarne będą bardzo wrażliwe. Gwiazda może je rozerwać na strzępy w wyniku zniszczenia przez pływy. Dlatego jest mało prawdopodobne, aby po ochłodzeniu się białego karła w naszym Układzie Słonecznym na jednej z planet mogło powstać życie. Zbyt niska jasność i ryzyko zniszczenia planety z trudem pozwolą na uruchomienie nowych procesów ewolucyjnych.

 

Dodaj komentarz

Nowy silnik nuklearny może zapoczątkować regularne loty na Marsa

Amerykańska firma Ultra Safe Nuclear Technologies opracowała koncepcję nowego silnika nuklearnego, który może zrewolucjonizować podróże kosmiczne. Nowa technologia pozwoli przede wszystkim radykalnie skrócić czas lotu z Ziemi na Marsa, a także na inne planety Układu Słonecznego.

 

Powszechnie stosowane rakiety o napędzie chemicznym zbliżają się do teoretycznych granic swoich możliwości, dlatego naukowcy poszukują nowych rozwiązań technologicznych, które pozwolą na bezpieczniejsze i wydajniejsze loty kosmiczne. Szczególnym zainteresowaniem znów cieszy się znana od dekad koncepcja silników nuklearnych, a za sprawą dokonanego postępu technologicznego mamy możliwość wprowadzenia jej do naszej rzeczywistości.

 

Firma Ultra Safe Nuclear Technologies udostępniła agencji NASA projekt nuklearnego cieplnego silnika rakietowego (NTP), który jest bezpieczniejszy i bardziej niezawodny od poprzednich tego typu koncepcji, a także znacznie wydajniejszy od rakiet chemicznych. Wykorzystuje w pełni ceramiczne mikrokapsułkowane paliwo (FCM) z niskowzbogaconym uranem o zwiększonej zawartości izotopu U-235 (HALEU), które jest kapsułkowane w cząsteczki pokryte węglikiem cyrkonu.

 

Takie paliwo jest o wiele bardziej wytrzymałe niż konwencjonalne paliwa jądrowe i może pracować przy wysokich temperaturach. To z kolei przekłada się na bezpieczniejsze konstrukcje reaktorów oraz większy ciąg i impuls właściwy, który wcześniej można było uzyskać tylko z pomocą wysokowzbogaconego uranu.

 

Nowy projekt może zapoczątkować powstanie silników nuklearnych, które drastycznie skrócą czas misji kosmicznych. Przykładowy załogowy lot z Ziemi na Marsa mógłby potrwać zaledwie trzy miesiące. To z pewnością zwiększy atrakcyjność tego typu misji, a także zachęci do eksploracji kosmosu, nastawionej na pozyskiwanie surowców pozaziemskich.

 

Dodaj komentarz

Astronomowie znaleźli 17 kandydatów do roli mitycznej planety X

Amerykańscy astronomowie, korzystając z nowej metody przetwarzania obserwacji kosmicznych, zidentyfikowali 17 obiektów orbitalnych na obrzeżach Układu Słonecznego, które można uważać za potencjalną Dziewiątą Planetę. Wyniki badań zostały przyjęte do publikacji w The Planetary Science Journal.

 

Wielu astronomów uważa, że ​​osobliwości położenia i orbit trans-neptunowych obiektów w pasie Kuipera można wytłumaczyć jedynie obecnością balansującego, obracającego się w bardzo dużej odległości od Słońca nieznanej planety o masie 5-10 razy większej od Ziemi. Musiałaby ona się znajdować 250 jednostek astronomicznych lub więcej od naszej gwiazdy.

 

Niezwykle trudno jest zobaczyć światło odbite od ciemnego obiektu znajdującego się od 12 do 23 razy dalej od Słońca niż Pluton. Dlatego naukowcy nieustannie wymyślają nowe metody, które pozwoliłyby im wykryć ślady dziewiątej planety.

 

Astronomowie z Yale, Malena Rice i Gregory Laughlin, użyli do tego specjalny program, który przenosił tysiące zdjęć z teleskopu kosmicznego TESS wzdłuż wcześniej określonych potencjalnych trajektorii orbity, a następnie układając te obrazy w stosy, łącząc słabe światło odległych obiektów. Zastosowana w tym przypadku metoda przesunięcia i nałożenia została pierwotnie opracowana w celu odkrycia nowych satelitów planet w Układzie Słonecznym.

 

Autorzy po raz pierwszy wykorzystali tę technologię do badania rozległego obszaru na jej obrzeżach. Nietypowe stało się również wykorzystanie danych z teleskopu kosmicznego TESS (Transiting Exoplanet Survey Satellite), przeznaczonego do poszukiwania egzoplanet metodą detekcji ich tranzytu na tle swoich słońc. Naukowcy najpierw przetestowali tę metodę, z powodzeniem wyszukując sygnały świetlne trzech znanych obiektów trans-neptunowych. Następnie przeszukali na ślepo dwa sektory w zewnętrznym Układzie Słonecznym w poszukiwaniu wcześniej niewykrytych obiektów z pasa Kuipera i zidentyfikowali 17 poruszających się obiektów jako kandydatów na Dziewiątą Planetę.

 

Naukowcy są przekonani, że pomyślne zastosowanie metody ścinania i nakładania w dwóch określonych regionach utoruje drogę do szerszych badań zewnętrznego Układu Słonecznego, zwiększając prawdopodobieństwo odkrycia tej nowej planety.

 

 

Dodaj komentarz

Nowy skafander kosmiczny "xEMU" przeniesie eksplorację Księżyca na nowy poziom

NASA pochwaliła się projektem nowego skafandra kosmicznego. Agencja kosmiczna przygotowuje się do wysłania pierwszej od 52 lat misji na Księżyc już w 2024 roku. Projekt, będzie wymagał 28 miliardów dolarów finansowania od 2021 do 2025 roku. Blisko 518 milionów dolarów z tego budżetu, zostanie przeznaczone na rozwój i produkcję nowego skafandra kosmicznego „xEMU”, który został niedawno zapowiedziany.



"xEMU", jest wizualnie podobny do skafandrów noszonych przez astronautów podczas spacerów kosmicznych. Został zaprojektowany od podstaw, aby był bezpieczniejszy i mniej podatny na awarię niż którykolwiek z jego poprzedników. Tak przynajmniej twierdzi Chris Hansen, przedstawiciel Johnson Space Center w Houston w NASA. Podczas misji Artemis 3, NASA chce wylądować w pobliżu południowego bieguna księżyca. Ten region, jest stale w cieniu, dzięki czemu zespół, będzie miał większe szanse na znalezienie i zebranie księżycowego lodu. Problem polega na tym, że to miejsce na powierzchni Księżyca, jest o wiele zimniejsze niż cokolwiek, z czym musieli sobie radzić astronauci z programu Apollo.

 

Skafandry są zaprojektowane w taki sposób, aby wytrzymać szeroki zakres temperatur. Mowa tu o wartościach rzędu -157 stopni Celsjusza w cieniu i do 121 stopni Celsjusza, gdy słońce jest w pełni widoczne. Przenośny system podtrzymywania życia (PLSS) kombinezonu można nosić jak plecak i w zamyśle badaczy ma on zapewnić energię elektryczną i tlen oraz usuwać wydychany dwutlenek węgla i nadmiar wilgoci.

 

Poza tym, oprócz regulacji wewnętrznej temperatury i ciśnienia, PLSS będzie stale monitorować skafander i ostrzegać, w razie zaistnienia usterek. Wart wzmianki jest też nowy system chłodzenia o nazwie SWME. Wykorzystuje on parowanie wody do chłodzenia skafandrów i znajdujących się w nich astronautów. Do tej pory przy prodkcji skafandró stosowano w tym celu proces sublimacji lodu. Nowa technika jest dużo bardziej niezawodna niż dotychczasowe sublimatory stosowane w EMU.

 

Kluczowy dla przeżycia astronautów będzie również system „Rapid Amine” lub RCA, który jest nowym typem filtra dwutlenku węgla. Nieustannie wyrzuca on CO2 poza skafander, co usuwa ograniczenia czasowe na spacer kosmiczny, z którymi zmagają się współczesne skafandry. Warto również wziąć pod uwagę pył księżycowy, zwany regolitem, który jest równie niebezpieczny. Unosi się on na Księżycu w postaci małych, ostrych i żrących cząstek.

 

Nowy skafander musi posiadać liczne zabezpieczenia, tak aby kurz nie przedostał się do jego wnętrza. NASA wierzy, że program księżycowy Artemis posłuży jako punkt wyjścia dla załogowej misji na Marsa, a xEMU jest opracowywany również z myślą o tym. Kombinezon ma różnorodne elementy, które pozwolą astronautom chodzić po martwej powierzchni Czerwonej Planety. NASA planuje przetestować nowy skafander na ISS już w 2023 roku.

 

Dodaj komentarz

Naukowcy określili po raz pierwszy prędkość obrotu czarnej dziury w centrum Drogi Mlecznej

Amerykańscy astrofizycy po raz pierwszy zdołali obliczyć prędkość obrotową supermasywnej czarnej dziury znajdującej się w centrum Drogi Mlecznej. Wyniki badań zostały opublikowane w The Astrophysical Journal Letters.



Drugi najważniejszy parametr, który charakteryzuje czarną dziurę i jest kluczowy w tworzeniu i ewolucji galaktyki to prędkość jej rotacji, czyli tak zwany spin. W pzypadku znajdującej się w centrum naszej galaktyki czarnej dziury Sagittarius A, był  on do niedawna nieznany.

Naukowcy z Center for Astrophysics w Harvard and Smithsonian Institution (CfA) oraz Center for Interdisciplinary Research and Astrophysics na Northwestern University (CIERA) zbadali orbity i przestrzenne rozmieszczenie gwiazd S - a zatem obiektów kosmicznych znajdujących się najbliżej tej supermasywnej czarnej dziury.

 

Autorzy odkryli, że są one zorganizowane w dwóch płaszczyznach, takich jak dyski gwiazdowe obracające się w różnych kierunkach. Zdaniem naukowców oznacza to, że sama prędkość obrotowa SgrA * nie jest wysoka. Gdyby miała ona znaczną rotację, płaszczyzny orbit gwiazd uległyby przesunięciu w czasie, ale nie jest to obserwowane.

„Spin czarnej dziury SgrA * jest mniejszy niż 10 procent jej maksymalnej wartości, co odpowiada wirowaniu z prędkością światła” - powiedział jeden z dwóch autorów badania „W przeciwnym razie wspólne płaszczyzny orbity tych gwiazd nie pozostałyby wyrównane przez całe ich życie, jak widzimy dzisiaj”.

Naukowcy mają nadzieję, że będą w stanie uzyskać dokładniejsze dane na temat prędkości obrotowej czarnej dziury SgrA *, gdy w pełni wdrożony zostanie projekt stworzenia globalnej sieci radioteleskopów Event Horizon Telescope. Jego celem jest między innymi obserwacja bezpośredniego otoczenia supermasywnej czarnej dziury w centrum Mlecznej.

 

 

Dodaj komentarz

Satelity Elona Muska mogą utrudnić obserwacje astronomiczne

Konstelacja satelitów Starlink wystrzelona przez SpaceX nadal denerwują astronomów na całym świecie. Pomalowanie niektórych na czarno nie pomogło.

 

Internetowe satelity to świetna rzecz. Tam, gdzie do niedawna nie było, będzie stabilne i szybkie łącze. Przyszli subskrybenci Starlink są bardzo szczęśliwi, ale astronomowie niekoniecznie. Ze względu na to, że satelity odbijają światło, obserwowanie obiektów kosmicznych staje się torturą.

 

SpaceX zaproponował ostatnio nowe rozwiązanie, tj. satelity Starlink, stworzone do dystrybucji Internetu, zaczęto malować na ciemno, aby zmniejszyć ich odblask. Teraz na orbitę wysyłane są tylko DarkSaty. Tak nazywają się nowe satelity o ciemnym kolorze.

 

Ostatnie obserwacje przeprowadzone przez wielu astronomów wskazują, że półśrodek z malowaniem satelitów nie zrobił żadnej różnicy. W porównaniu z konwencjonalnymi satelitami we flocie Starlink nowe DarkSaty odbijają tylko połowę mniej światła, a to, zdaniem ekspertów, jest bardzo wątpliwym osiągnięciem ze strony SpaceX.

 

Malowanie to nie tylko półśrodek, ale także krok we właściwym kierunku. Dokładnie tak myślą astronomowie. Jak to wszystko dalej się potoczy? Najgorsze, że SpaceX, nie mogąc całkowicie rozwiązać problemów, dał przykład innym firmom, które również zaczęły rozważać wypuszczenie na orbitę własnych flot satelitarnych. Jednak żadna firma komercyjna nie bierze pod uwagę potrzeb astronomów.

 

Jak dotąd naukowcy mają tylko jedno wyjście, tj. jeśli SpaceX i partnerzy będą nadal pracować w tym duchu, astronomowie będą musieli umieścić nowe obserwatoria orbitalne na orbicie daleko od Ziemi, aby pozbyć się poświaty z satelitów StarLink. Nadal niewiadomo, jak radzić sobie z obserwatoriami naziemnymi.

 

Dodaj komentarz

Strony