Sierpień 2020

Odkryto najszybszą gwiazdę w Drodze Mlecznej

W centrum Drogi Mlecznej odkryto gwiazdę, która bardzo blisko krąży wokół supermasywnej czarnej dziury Sagittarius A*. Jest to jedna z nielicznych gwiazd, której orbitę można dokładnie opisać jedynie za pomocą ogólnej teorii względności Einsteina. Jest to gwiazda o najmniejszej orbicie i jest najszybsza w naszej galaktyce.

 

Supermasywna czarna dziura Sagittarius A* posiada masę około 4 milionów Słońc. Najdokładniej zbadaną gwiazdą, orbitującą czarną dziurę, jest S2. Jest to jasny, niebieski olbrzym, który okrąża czarną dziurę co 16 lat. Dotychczas uważano, że to właśnie S2 jest gwiazdą położoną najbliżej czarnej dziury.

 

Jednak astrofizyk Florian Peissker z Uniwersytetu w Kolonii i jego zespół namierzył nową gwiazdę, która jak się okazało, jest znacznie bliżej supermasywnej czarnej dziury. Obiekt pod nazwą S62 posiada masę dwa razy większą od Słońca i potrzebuje 10 lat, aby okrążyć Sagittariusa A*.

Gwiazda S62 jest dość nietypowa. Wykonuje ruch spirograficzny i będąc najbliżej supermasywnej czarnej dziury osiąga prędkość 8% prędkości światła. Przy tej prędkości dochodzi do dylatacji czasu, gdzie jedna godzina na powierzchni gwiazdy S62 trwa około 100 minut ziemskich. Dylatacja czasu występuje przy każdej prędkości i zauważono ją po raz pierwszy na Merkurym, choć tam efekt jest ledwo zauważalny.

 

Jesienią 2022 roku, gwiazda S62 ponownie zbliży się do Sagittariusa A*, co pozwoli astronomom dokonać odpowiednich obserwacji i jeszcze dokładniej przetestować skutki teorii względności niż w przypadku gwiazdy S2. Będzie to również doskonała okazja, aby dokładniej „przyjrzeć się” supermasywnej czarnej dziurze.

 

Dodaj komentarz

Okazało się, że Księżyc jest znacznie młodszy niż sądzili naukowcy

Nowy model matematyczny opracowany przez naukowców z niemieckiego centrum lotniczego i Uniwersytetu w Münster wykazał, że ziemski satelita ma znacznie mniej lat niż dotychczas sądzili naukowcy. Prawdziwy wiek naszego naturalnego satelity to 4,425 miliarda lat - o ponad 85 milionów lat mniej niż przyjmowano.





Jedna z najbardziej rozpowszechnionych i popularnych teorii powstawania Księżyca sugeruje, że kiedyś kosmiczne ciało wielkości Marsa uderzyło w Ziemię. W ten sposób powstał kosmiczny gruz, który najpierw wywołał powstanie dysku akrecyjnego - rodzaju pierścienia Ziemi - a z czasem z tej wyrzuconej w przestrzeń materii uformował się Księżyc.

 

Ponieważ w tamtych czasach nasza planeta wciąż przechodziła etap formacji, stając się coraz gorętsza, najprawdopodobniej Ziemia była wtedy pokryta oceanem magmy. Naukowcy twierdzą, że Księżyc również miał ocean magmy o głębokości ponad 1000 kilometrów, który pojawił się właśnie w wyniku akrecji, czyli procesu zwiększania masy ciała niebieskiego za pomocą przyciągania grawitacyjnego.

 

Wyniki ostatniej symulacji sugerują, że protoplaneta uderzyła w młodą Ziemię około 140 milionów lat po powstaniu Układu Słonecznego, czyli około 4,567 miliardów lat temu. Według najnowszych obliczeń stało się to 4,425 miliarda lat temu - z błędem 25 milionów lat.  Trzeba zauważyć, że wcześniej naukowcy nie byli w stanie powiedzieć dokładnie, ile czasu zajęło temu magmowemu oceanowi zastygnięcie i stworzenie powierzchni Księżyca. Z tego powodu wiek satelity pozostaje określony niedokładnie.

 

W tym badaniu eksperci zastosowali nowy model komputerowy, który po raz pierwszy był w stanie przeanalizować wszystkie procesy związane z krzepnięciem magmy. Wyniki pokazały, że magmatyczny ocean ziemskiego księżyca był długowieczny i całkowite zestalenie się zajęło prawie 200 milionów lat. Starsze modele sugerowały, że okres krzepnięcia trwał tylko 35 milionów lat.

 

 

Dodaj komentarz

Naukowcy odtworzyli w laboratorium eksplozję supernowej

Po stworzeniu w laboratorium niezwykle silnego pola magnetycznego naukowcy wykazali, że fale uderzeniowe w nim są przyciągane w jednym kierunku. To wyjaśnia niesferyczny kształt pozostałości po supernowych. Wyniki zostały opublikowane w Astrophysical Journal.

 

Kiedy życie gwiazdy kończy się eksplozją supernowej, fale uderzeniowe z niej rozprzestrzeniają się w środowisku na odległość tysięcy lat świetlnych. Przy równomiernym rozpraszaniu energii we wszystkich kierunkach pozostałości supernowej, zgodnie ze wszystkimi modelami, powinny być sferycznie symetryczne. Jednak obserwacje pokazują, że większość z nich ma kształt osiowo-symetryczny lub cylindryczny, to znaczy wydłużony wzdłuż jednej osi, a nie kulisty. Naukowcy wysuwali różne hipotezy, aby wyjaśnić te obserwacje, ale jak dotąd żadna z nich nie została wiarygodnie udowodniona.

 

Astrofizycy ze Szkoły Politechnicznej w Paryżu, wraz z brytyjskimi kolegami z Oxford University, Helmholtz Dresden-Rossendorf Center w Niemczech i Francuskiej Komisji Energii Alternatywnej i Energii Atomowej (CEA) postanowili przetestować jedną z hipotez. Sugeruje ona, że fale uderzeniowe od wybuchów gwiazd w silnym polu magnetycznym przyjmują przeważający kierunek, ponieważ zmieniają się właściwości fizyczne i chemiczne ośrodka międzygwiezdnego pod wpływem wstrząsów magnetohydrodynamicznych.

 

Naukowcy wykorzystujący lasery pulsacyjne o dużej mocy praktycznie odtworzyli to zjawisko astrofizyczne w zmniejszonej skali w laboratorium laserów intensywnych (LULI) w Politechnice w Paryżu. Jako prototyp naukowcy wzięli obiekt G296.5 + 10.0, który można łatwo zaobserwować za pomocą teleskopów z powierzchni Ziemi. Cewka Helmholtza, która wytwarza jednolite pole magnetyczne około dwieście tysięcy razy silniejsze niż Ziemia - została zaprojektowana i zbudowana przez naukowców z Drezdeńskiego Laboratorium Silnych Pól Magnetycznych i Instytutu Fizyki Promieniowania. Opracowali także generator impulsów wysokiego napięcia, który następnie został zlokalizowany w LULI. Autorzy zauważają, że takie warunki występują tylko w bezkresie Wszechświata i nigdy wcześniej nie były odtwarzane w laboratorium.

 

Astrofizycy odkryli, że w niezwykle silnym polu magnetycznym generowana laserowo fala uderzeniowa wydłuża się i rozszerza w jednym kierunku. W tym przypadku główna oś fali pokrywa się z kierunkiem jednorodnego pola magnetycznego. Wyniki eksperymentów potwierdzają hipotezę, że osiowo-symetryczny kształt pozostałości po supernowych jest ściśle związany z działaniem pola magnetycznego. Naukowcy planują kontynuować obserwacje pozostałości po supernowych, a także badania laboratoryjne w LULI w celu określenia siły i kierunku pól magnetycznych we wszechświecie.

 

 

Dodaj komentarz

Astronomowie wykryli superrozbłysk z pobliskiej gwiazdy

Japońscy astronomowie zarejestrowali kilkanaście rozbłysków, pochodzących z pobliskiej gwiazdy. Wśród nich był także tzw. superrozbłysk, który był wielokrotnie potężniejszy od tych emitowanych przez nasze Słońce.

 

Gwiazda AD Leonis znajduje się zaledwie 16 lat świetlnych od Ziemi w gwiazdozbiorze lwa. To właśnie ona wygenerowała 12 rozbłysków, wśród których był wyjątkowo potężny superrozbłysk. Wszystkie te zjawiska zostały zarejestrowane z pomocą nowego japońskiego teleskopu Seimei, który został zainstalowany na Uniwersytecie Kyoto.

Teleskop Seimei – źródło: Okayama Observatory/Kyoto University

Na drodze dalszych analiz, japońscy badacze ustalili, że superrozbłysk wyrzucony przez czerwonego karła AD Leonis był około 20 razy potężniejszy od tych emitowanych przez Słońce i zawierał o jeden rząd wielkości więcej wysokoenergetycznych elektronów. Zjawisko tego typu zostało zaobserwowane po raz pierwszy.

 

Japońscy naukowcy zamierzają szukać podobnych ekstremalnych zjawisk w kosmosie, aby lepiej przewidywać rozbłyski i superrozbłysk. Gwałtowne zdarzenia na Słońcu mogą w istotny sposób zaszkodzić ludzkości. Dzięki przyszłym obserwacjom być może będziemy w stanie nie tylko przewidywać rozbłyski słoneczne, ale też łagodzić szkody spowodowane burzami magnetycznymi na Ziemi.

 

Dodaj komentarz

Chiny wysłały na Marsa orbiter i swój pierwszy łazik

Dzisiaj, 23 lipca 2020 roku, na Czerwoną Planetę został wysłany pierwszy chiński łazik. Wystrzelenie odbyło się z kosmodromu Wenchang przy pomocy chińskiej rakiety nośnej Changzheng-5. Misja Tianwen 1 zawiera sondę orbitalną i łazik. Dotrą na Marsa w lutym 2021 roku. Planuje się, że za 2-3 miesiące po tym orbiter rozpocznie obserwacje naukowe, a lądownik z łazikiem oddzieli się od niego i wyląduje na równinie Utopia.

 

Wybór miejsca lądowania nie jest oczywiście przypadkowy. Płaski teren będzie idealny do podróży łazikiem. Ponadto Równina Utopii znajduje się dość blisko równika, co oznacza, że ​​panele słoneczne łazika będą dobrze zaopatrzone w światło. Wreszcie podczas lądowania na nizinach spadochron lądownika będzie działał wydajniej. Nawiasem mówiąc, ludzkość ma już doświadczenie w lądowaniu pojazdów na równinie Utopii. To tutaj w 1979 roku wylądowała amerykańska sonda Viking-2.

 

Jednak nowa misja Niebiańskiego Imperium nie będzie powtórzeniem przeszłości. Dość powiedzieć, że Tianwen-1 wraz z paliwem waży 5 ton i posiada 13 instrumentów naukowych. Siedem instrumentów jest zainstalowanych na pokładzie sondy orbitalnej i sześć na pokładzie łazika. Orbiter posiada dwie kamery: średnią i wysoką rozdzielczość. Pierwszy z wysokości 400 kilometrów może robić zdjęcia z rozdzielczością do 100 metrów, a drugi - z rozdzielczością dwóch metrów. Spektrometr znajdujący się na pokładzie sondy określi skład chemiczny skał tworzących powierzchnię Marsa. Radar jest również przeznaczony do skanowania powierzchni planety.

 

Ponadto sonda ma instrumenty do badania otaczającej przestrzeni wokół planety. Są wśród nich magnetometr, neutralny detektor cząstek i jonów oraz energetyczny analizator cząstek.



Model łazika misji Tianwen-1.



240-kilogramowy łazik, który jest prawie dwa razy cięższy od swego księżycowego „brata” Yutu 2, jest również uzbrojony po zęby w sprzęt naukowy. Posiada dwie własne kamery, spektrometr, magnetometr i radar. Urządzenia te w swoich funkcjach dublują te zainstalowane na sondzie orbitalnej, ale będąc bezpośrednio na planecie otrzymają znacznie bardziej szczegółowe informacje. Na przykład radar przeanalizuje Marsa na głębokość stu metrów pod powierzchnią. Projektanci Tianwen-1 nie porzucili też możliwości obserwacji meteorologicznych tradycyjnych dla misji marsjańskich.

 

Ten cały arsenał narzędzi ma pomóc zbadać geologię Marsa, powierzchniową warstwę gleby i zmierzyć rozmieszczenie lodu. Planowane jest również zbadanie jonosfery planety i pomiary pól magnetycznych na jej powierzchni oraz w bliskiej przestrzeni.

 

Przypomnijmy, że wcześniej tylko pojazdy amerykańskie pracowały z powodzeniem na powierzchni Marsa. Radzieckie i europejskie sondy albo rozbiły się na powierzchni planety, albo zawiodły wkrótce po miękkim lądowaniu. Ale lista krajów z doświadczeniem w udanej eksploracji Marsa z orbity jest szersza. Są to ZSRR, USA, Indie i państwa stowarzyszone z Europejską Agencją Kosmiczną. Parę dni temu na Czerwoną Planetę została wysłana przez Japończyków pierwsza arabska marsjańska sonda kosmiczna o nazwie Nadzieja.

 

Chiny po raz pierwszy próbowały wejść do marsjańskiego klubu w 2011 roku. Rosyjska mosja kosmiczna „Phobos-Grunt” przewoziła na pokładzie chińskiego mikrosatelitę „Inkho-1”, ale rosyjskie urządzenie uległo awarii, a chińskie zginęło wraz z nim. Teraz państwo środka podejmuje nową próbę, opierając się na doświadczeniu zgromadzonym podczas niedawnej eksploracji Księżyca za pomocą łazików.

 

 

 

Dodaj komentarz