luty 2015

Naukowcy zaproponowali nowe wyjaśnienia tajemniczych potężnych formacji wypatrzonych na Marsie

Astronomowie amatorzy wypatrzyli na Marsie coś bardzo nietypowego. W marcu 2012 roku, na zdjęciach tej planety zauważono coś, czego nigdy wcześniej nie obserwowano. Wyglądało to jak wulkaniczny pióropusz gazów. Specjaliści byli tą obserwacją bardzo zaskoczeni i do dzisiaj badają ten przypadek. Właśnie zaproponowano nową hipotezę na ten temat.

 

Sprawa do dzisiaj pozostaje bardzo tajemnicza. Wszystko zaczęło się 12 marca 2012 roku. Jedne z astronomów zaobserwował niezwykłe wybrzuszenie na marsjańskim niebie. Było ono wyraźnie zarysowane, a jego wielkość wskazywała na to, że mogła to być chmura rozciągająca się do wysokość 200 km. Czegoś takiego nigdy wcześniej nie obserwowano tak wysoko.

Źródło: W. Jaeschke

Niezwykłą formację obserwowano potem przez 11 dni. W tym czasie rejestrowano zmiany tej gigantycznej chmury. Rozszerzyła się ona jeszcze kilkukrotnie po czym jej oglądanie nie było już możliwe. Nie wiadomo kiedy doszło do rozproszenia, ale w kilka dni potem, 6 kwietnia 2012 roku, znowu pojawił się kolejny pióropusz gazów i to z tego samego obszaru. To zjawisko również utrzymywało się przez 10 dni.

IB Image

Źródło: Grupo Ciencias Planetarias (GCP) - UPV/EHU

Naukowcy postanowili zbadać te niezwykłe wydarzenia, ponieważ nie maja precedensu w poprzednich i przyszłych obserwacji czerwonej planety. Aby tego dokonać postanowiono przeszukać dostępne zdjęcia Marsa wykonane za pomocą kosmicznego teleskopu Hubble'a. Okazało się, że coś podobnego sfotografowano również 17 maja 1997 roku.

 

Posiadając zapisy trzech podobnych incydentów przeanalizowano je zwracając uwagę na to jak te formacje odbijają światło. Okazało się, że wszystkie trzy ogromne chmury miały podobną kompozycję i mogły się składać z zamarzniętej wody i dwutlenku węgla. Nie ma jednak mowy o tym skąd nagle w jednym miejscu znalazło się tam tyle tych substancji.

Źródło: Grupo Ciencias Planetarias (GCP)

Według innej zaproponowanej hipotezy niezwykłe jasne struktury to po prostu zorze polarne, które były 1000 razy jaśniejsze niż te zdarzające się na Ziemi. Oczywiście eksperci nie wyjaśnili jakie procesy fizyczne wykreowały tak nietypowe anomalie.



 







 

Dodaj komentarz

Powierzchnia komety 67P ogrzewa się, powstają liczne dżety gazowe

Astronomowie mają niesamowitą okazję do śledzenia procesów, które zachodzą na powierzchni komety zbliżającej się do Słońca. Przedmiot badania to dobrze znana kometa okresowa 67P/Czuriumow-Gierasimenko, wokół której orbituje europejska sonda kosmiczna Rosetta. Trzeba przyznać, że obrazy przesyłane na Ziemię przez ten pojazd są niesamowite.

 

Pokaz dopiero się zaczyna ponieważ z każdym dniem kometa będzie bliżej Słońca, a więc tez źródła ciepła, a to powinno generować jeszcze więcej dżetów, które emitując gaz zwiększają komę. Nawet porównując zdjęcia z 31 stycznia i 3 lutego bieżącego roku, widać różnice wyglądu powierzchni tego ciała niebieskiego.

Zdjęcia komety 67P  - Źródło: ESA/Rosetta/NAVCAM 

ESA planuję całą serię manewrów sondy Rosetta, aby dokumentować cały czas to, co dzieje się z kometą podczas peryhelium. Już w tą sobotę, 14 lutego, dojdzie do przelotu zaledwie 6km od powierzchni komety 67P. W najbliższych tygodniach dojdzie do całej serii przelotów, które mają dostarczyć zdjęć, dzięki którym uda się prześledzić stopień dekompozycji tego ciała niebieskiego podczas podgrzewania jego powierzchni.

Zdjęcie komety 67P wykonane 6 lutego 2015 - Źródło: ESA/Rosetta/NAVCAM 

Ludzkość nigdy jeszcze nie miała okazji do śledzenia tych procesów w czasie rzeczywistym. Urządzenia znajdujące się na pokładzie Rosetty dadzą nam też wgląd w skład chemiczny emitowanych gazów i to jak wchodzą w interakcję z wciąż rozwijającą się komą.

 

 

 

 

Dodaj komentarz

Nowy model wskazuje, że Wszechświat może istnieć od zawsze

Większość naukowców jest przekonana, że Wszechświat powstał w wyniku Wielkiego Wybuchu. Teoria ta, która miałaby wyjaśniać jego powstanie, jest bardzo popularna. Jednak uczeni opracowali nowy model, według którego Wszechświat istnieje od zawsze a Wielki Wybuch nigdy nie miał miejsca.

 

Najnowszy model Wszechświata został opracowany przez Ahmeda Faraga Ali'ego z egipskiego Benha University oraz Sauryę Das z brytyjskiego University of Lethbridge. Uważają oni, że osobliwość z której rozpoczął się Wielki Wybuch jest największym problemem ogólnej teorii względności, ponieważ wygląda to tak, jakby wszelkie prawa fizyki nagle przestały działać.

 

Model naukowców uwzględnia ciemną materię i ciemną energię, próbując rozwiązać wszystkie problemy ale jednocześnie odrzuca teorię Wielkiego Wybuchu. Uczeni w swoich badaniach opierali się o prace fizyka teoretyka Davida Bohma, który na początku lat 50. badał możliwość zastąpienia geodezji klasycznej trajektoriami kwantowymi.

 

Ali i Das zastosowali te trajektorie do równań, które również w latach 50. opracował indyjski fizyk Amal Kumar Raychaudhuri. W ten sposób udało się otrzymać poprawione o korekcję kwantową równania Friedmanna, czyli podstawowe równania kosmologii relatywistycznej, które określają ewolucję Wszechświata.

 

Opracowany przez nich model posiada elementy teorii kwantowej oraz ogólnej teorii względności. Ali i Das zakładają, że Wielkiego Wybuchu nigdy nie było a Wszechświat, w kategorii fizycznej, jest wypełniony kwantowym płynem, który składa się z tzw. grawitonów - jest to hipotetyczna cząsteczka, która nie posiada masy i odgrywa kluczową rolę w kwantowej teorii względności.

 

 

 

Dodaj komentarz

Hiperolbrzym UY Scuti jest największą znaną nam gwiazdą

Wszechświat jest niesamowicie wielki i niezwykle trudno jest pojąć jego rozmiary, zakładając że posiada on w ogóle jakieś granice. Podobnie jest z gwiazdami - niektóre z nich są wręcz gigantyczne a żeby zrozumieć ich wielkość, najlepiej jest odnieść się do naszego Układu Słonecznego.

 

Trudno jest ustalić która ze znanych nam gwiazd może być największa. Do tego dochodzą jeszcze obiekty, których jeszcze nie byliśmy w stanie zaobserwować. Dotychczasowe obliczenia wskazują jednak, że największą znaną nam gwiazdą jest hiperolbrzym UY Scuti, który znajduje się w gwiazdozbiorze o nazwie Tarcza Sobieskiego.

 

Gwiazda ta, która prawdopodobnie została odkryta już w 1860 roku przez niemieckich astronomów, znajduje się 9 500 lat świetlnych od Ziemi. Posiada 30-krotnie większą masę od naszego Słońca i jest aż 1 700 razy większa. Szacuje się, że gdybyśmy umieścili ją w miejsce naszej gwiazdy, UY Scuti pochłonęłaby Jowisza a być może nawet Saturna.

Porównanie gwiazdy UY Scuti z naszym Słońcem - źródło: Philip Park/Creative Commons

Dokładniejsze oszacowanie wielkości tego hiperolbrzyma pozwoliłoby ustalić, czy UY Scuti rzeczywiście jest największą znaną nam gwiazdą. Istnieją również inne gwiazdy, które przynajmniej według dzisiejszego stanu wiedzy, są ogromne ale nieco mniejsze od UY Scuti. Rozmiary największych gwiazd w porównaniu do naszego Słońca oraz planet z naszego Układu Słonecznego zostały ładnie zaprezentowane na poniższej grafice.

Porównanie znanych planet i gwiazd - źródło: IStoleThePies/Wikipedia Commons

 

 

 

Dodaj komentarz

Kolejne zdjęcia Ceresa ujawniły wiele jasnych punktów nieznanego pochodzenia

Kilkanaście dni temu należąca do NASA sonda kosmiczna Dawn, przesłała na Ziemię zdjęcia przedstawiające karłowata planetę Ceres znajdująca się w pasie asteroid. Całe środowisko astronomiczne zostało wtedy zaskoczone obecnością niezidentyfikowanego pochodzenia białego punktu. Okazuje się, że jest ich więcej.





Najnowsze zdjęcia Ceres zostały wykonane z odległości około 145 tysięcy kilometrów. Widać już wyraźnie kratery poimpaktowe. Można też ponownie dostrzec niezwykły jasny punkt na powierzchni Ceres. Prawdopodobnie jest to jakaś depresja, albo wręcz przeciwnie, lokalny szczyt.



O dziwo nie jest to wyjątkowa formacja, bo nowe zdjęcia ujawniają całą serię takich jasnych punktów. Nadal nie wiadomo co powoduje taki efekt i dopóki sonda kosmiczna Dawn nie znajdzie się bliżej tej planetoidy pozostaną nam tylko dywagacje.

Źródło: NASA/JPL-Caltech/UCLA/MPS/DLR/IDA

Źródło: NASA/JPL-Caltech/UCLA/MPS/DLR/IDA



Źródło: NASA/JPL-Caltech/UCLA/MPS/DLR/IDA

 

 

 

Dodaj komentarz

Sonda Rosetta zbliży się rekordowo do komety 67P/Czuriumow-Gerasimenko

Sonda Rosetta zbliży się rekordowo do komety 67P/Czuriumow-GerasimenkoKilka tygodni temu przeżywaliśmy udane lądowanie europejskiej sondy kosmicznej Filae na powierzchni komety . Tym razem czeka nas ekstremalnie bliski przelot orbitującej wokół niej sondy kosmicznej Rosetta.

 

Do zdarzenia dojdzie 14 lutego 2015 roku. Rosetta zbliży się wtedy na odległość 6 kilometrów od powierzchni komety 67P. Będzie to okazją do zebrania interesujących danych. Sonda z pewnością wykona wiele zdjęć powierzchni komety w wysokiej rozdzielczości.

 

Europejski satelita zbliży się do tej części tego ciała niebieskiego, który nazywany jest regionem Imhotepa. Rosetta i jej 11 rozmaitych urządzeń badawczych zamontowanych na pokładzie będzie też poddawać analizie skład kometarnej atmosfery.

Źródło: ESA

Warto nadmienić, że ostatnio zaobserwowano coraz liczniejsze przykłady pojawiania się na powierzchni nowych dżetów gazowych, które świadczą o postępowaniu nagrzewania się powierzchni komety na skutek zbliżania się do Słońca.

 

Peryhelium nastąpi 13 sierpnia 2015 roku, gdy kometa 67P i towarzysząca jej sonda Rosetta zbliży się do naszej gwiazdy na odległość 186 milionów kilometrów. Znajdzie się wtedy między Ziemią a Marsem. Do tego czasu Europejska Agencja Kosmiczna planuje całą serię bliskich przelotów Rosetty w okolicy komety.

 

Planowane jest to w ten sposób, aby można było obserwować konkretne miejsca na powierzchni komety przy kilku podejściach. Dzięki temu powinno się udać prześledzić zmiany zachodzące na powierzchni na skutek oddziaływania Słońca.

 

 

 

Dodaj komentarz

Odkryto nowe bardzo długie spiralne ramię Drogi Mlecznej

Chińscy astronomowie odkryli coś, co może być nowym spiralnym ramieniem naszej Galaktyki. Pojawiły się sugestie, że to, co odkryto to rozszerzenie innego odległego ramienia odkrytego w 2011 roku. Oznaczało to, że to majestatyczne ramie otacza spiralnie całą Drogę Mleczną.

 

Obecnie znane są cztery główne ramiona Galaktyki. Są to Ramię Strzelca, Ramię Łabędzia, Ramię Perseusza i Ramię Krzyża. Zidentyfikowano też kilka mniejszych takich jak Ramię Oriona, Bliskie Ramię Trzech Kiloparseków czy Dalekie Ramię Trzech Kiloparseków. Ustalenie wszystkich ramion Galaktyki, w której się znajdujemy jest bardzo trudne na skutek obecności pyłu kosmicznego, który przysłania nam widok z Ziemi.

Źródło: Yan et. al.

Słońce znajduje się na obrzeżach małego ramienia Oriona, który znajduje się pomiędzy ramionami Strzelca i Perseusza. Ponieważ jesteśmy w płaszczyźnie Drogi Mlecznej, widzimy ją od wewnątrz, a to znacznie komplikuje zadanie astronomów. Dopiero w 1852 roku ludzkość zrozumiała, że nasza galaktyka jest spiralą. Po 163 latach astronomowie mają już swoje sposoby, aby lepiej zrozumieć jej strukturę.

Źródło: Yan et. al.

Kilka dni temu grupa chińskich astronomów z obserwatorium "Purple Mountain" poinformowała oficjalnie, że za pomocą radioteleskopów zlokalizowano 48 obłoków gazu, który występował na obrzeżach Drogi Mlecznej. Obiekty zlokalizowano w odległości od 48 do 67 tysięcy lat świetlnych od centrum Galaktyki. Wcześniej zlokalizowano 24 obłoki gazu, które wraz z tymi tworzy strukturę rozciągającą się na ponad 30 tysięcy lat świetlnych.

Źródło: Yan et. al.

Obecnie astronomowie zadają sobie pytanie: czy to nowe ramię Galaktyki czy też jest to przedłużenie Ramienia Centauri. Nawet, jeśli tak zostanie uznane, to i tak ramię to stanie się największym w całej Drodze Mlecznej. Gdyby się to potwierdziło, to nasza Galaktyka jako jedyna w tej okolicy, posiadałaby tak nietypową cechę, co czyniłoby ją unikalną w tej części kosmosu.

 

 

 

Dodaj komentarz

Pierwotne fale grawitacyjne okazały się być pyłem w naszej Galaktyce

W marcu zeszłego roku świat naukowy został zelektryzowany rzekomym odkryciem dowodów na istnienie pierwotnych fal grawitacyjnych, które rzekomo pozostały po okresie inflacji wszechświata. Okazało się, że nic szczególnego nie odkryto i było to nieporozumienie, a rzekome pierwotne fale grawitacyjne to nic więcej niż pył obecny w naszej własnej Galaktyce.

 

Okazuje się, że naukowcy z Harvard-Smithsonian Center for Astrophysics, którzy ogłosili zdobycie dowodu na potwierdzenie teorii inflacji kosmosu, błędnie zinterpretowali dane ze znajdującego się na biegunie południowym radioteleskopu BICEP2. Teraz po skorelowaniu danych z kosmicznego teleskopu Plank i innych naziemnych urządzeń jak Keck Array, okazało się, że ogłoszenie dowodów na potwierdzenie teorii inflacji Wszechświata było przedwczesne.

 

Gdy 13,8 miliarda lat temu powstał nasz Wszechświat był w ekstremalnie gorącej i gęstej formie. Wspomniana wcześniej inflacja był to okres, który miał miejsce w 10−36 sekundy po Wielkim Wybuchu i trwał prawdopodobnie do 10−32 sekundy. To właśnie w tym niewiarygodnie krótkim czasie nasz Wszechświat zyskał najwięcej rozmiarów, ponieważ zwiększył się o co najmniej 1026, a jego objętość skoczyła o czynnik co najmniej 1078.

 

Według ogólnie przyjętych teorii fizycznych musiały pozostać po tym okresie jakieś ślady w postaci fal grawitacyjnych. Detekcja tych pierwotnych fal jest bardzo trudnym zadaniem, ponieważ rozchodząc się we Wszechświecie wpływają na czasoprzestrzeń, czyli oddziałują z narzędziami pomiarowymi czyniąc ów pomiar niezwykle trudnym, a być może nawet niemożliwym.

Teleskop Plank i wykonany przez niego skan CMB - Źródło: ESA

Do tej pory naukowcy próbowali wykrywać fale grawitacyjne na podstawie analizy fluktuacji w mikrofalowym promieniowaniu tła (CMB), zwanym też reliktowym. Promieniowanie tła niemal nie oddziałuje z materią i wypełnia prawie jednorodnie cały Wszechświat. Według teorii jest to pozostałość światła wyemitowanego przez pierwsze 380 tysięcy lat po hipotetycznym Wielkim Wybuchu.

 

 

 

Dodaj komentarz

Strony